Ta rozprawa może stać się przełomem dla całej Afryki. Wczoraj przed ONZ-owskim trybunałem w Hadze zaczął się proces Charlesa Taylora, byłego prezydenta Liberii, który oskarżony jest o zbrodnie wojenne dokonane podczas krwawego konfliktu w sąsiednim Sierra Leone. To pierwszy przypadek, by na ławie oskarżonych znalazł się afrykański dyktator. I odpowiadał za coś, co do tej pory uchodziło bezkarnie - łupieżcze wyprawy na sąsiadów.
59-letni Taylor, prezydent Liberii w latach 1997 - 2003, przebywa w areszcie i odmówił stawienia się na sali sądowej. "Nie mogę brać udziału w grze, która nie przyniesie sprawiedliwości narodom Liberii i Sierra Leone. Wolę nie być listkiem figowym legitymizującym działania tego trybunału" - napisał w oświadczeniu odczytanym przez adwokata.
Taylor nie przyznaje się do żadnego z zarzutów, o które jest oskarżony. Prokuratura zarzuca mu terror wobec ludności cywilnej, tortury, morderstwa, grabieże, gwałty i sprzeczne z konwencjami rekrutowanie dzieci do wojska. Wszystkie te zbrodnie miały miejsce w Sierra Leone, gdzie Taylor wspierał jedno z tamtejszych ugrupowań rebelianckich. W czasie 11-letniego konfliktu (1991 - 2002) zginęło ponad 50 tysięcy osób, a około dwa miliony - czyli jedna trzecia ludności kraju - zostały zmuszone do opuszczenia domów.
Osądzenie byłego prezydenta Liberii ma ogromne znaczenie dla przyszłości Czarnego Lądu, gdyż może ono powstrzymać powszechny w afrykańskich konfliktach zwyczaj dokonywania grabieży w sąsiednich państwach. Taylor z premedytacją zaogniał wojnę domową w Sierra Leone, gdyż w ten sposób zdobywał kontrolę nad znajdującymi się tam złożami diamentów. Wpadł dopiero po utracie władzy. Uciekł do Nigerii, ta zaś przekazała go trybunałowi.
"Słabość afrykańskich państw i trwające w nich konflikty powodują, że różni watażkowie tworzą własne struktury państwowe, a to wykorzystują ich sąsiedzi, którzy włączają się w walkę, widząc możliwość zdobycia bogactw naturalnych" - mówi DZIENNIKOWI Philip Njuguna z Institute for Security Studies w Nairobi.
Podobne praktyki stosowano m.in. w czasie wojny domowej w bogatej w surowce Demokratycznej Republice Konga. Dawny Zair grabiło sześć ościennych państw, m.in. oddziały wysłane na łupieżczą wyprawę przez dyktatora Zimbabwe Roberta Mugabe. Nie wiadomo, na ile wystraszą się oni losu Taylora. "Problem w tym, że jeśli któryś z dyktatorów ma poparcie mocarstw, to nadal wiele zbrodni uchodzi mu bezkarnie" - mówi Njuguna.
Proces Charlesa Taylora toczy się przed ONZ-owskim Specjalnym Trybunałem ds. Sierra Leone. Równolegle działający od pięciu lat Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) rozpoczął śledztwa w sprawie czterech innych konfliktów afrykańskich - w Ugandzie, Demokratycznej Republice Konga, Republice Środkowoafrykańskiej i w sudańskiej prowincji Darfur. MTK może jednak sądzić tylko zbrodnie popełnione po 1 lipca 2002 r. i na terytorium krajów, które są jego stronami. Dlatego wiele wcześniejszych zbrodni nigdy nie zostało i zapewne nie zostanie przezeń osądzonych.