Kończąca się właśnie kampania nie budzi we Francji zbyt wielkich emocji. – W niedzielę czeka nas po prostu trzecia tura wyborów prezydenckich - mówi DZIENNIKOWI francuski politolog Pierre Bréchon. Jego zdaniem obóz Sarko, który objął władzę miesiąc temu, może liczyć na "premię" w postaci absolutnej większości w parlamencie. "Buldożer UMP jest w drodze. Prezydencka większość stawia sobie za cel wyborcze tsunami, a zdezorientowana lewica skazana jest na porażkę" - napisał lewicowy dziennik "Liberation".

Reklama

Potwierdzają to ostatnie sondaże, według których miażdżące zwycięstwo w wyborach do Zgromadzenia Narodowego odniesie rządząca przez ostatnie pięć lat we Francji sarkozystowska Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Sondaże dają jej 42,5 proc. głosów, co przy ordynacji większościowej oznacza, że może zdobyć aż 460 miejsc w 577-osobowym parlamencie.

Przeżywający kryzys przywództwa socjaliści będą musieli się zadowolić jedynie 120 fotelami. - Opozycja będzie skazana na bezsilne protesty przeciw „ekonomicznej rewolucji” zapowiadanej przez Sarkozy’ego - przewiduje w rozmowie z nami Claude Fitoussi, specjalista od politycznego marketingu. Jego zdaniem Sarkozy potrafił zdobyć zaufanie Francuzów, a ci odwdzięczają mu się teraz kredytem zaufania. Podkreślił, że nawet krytycy prezydenta przyznają, że przez ostatni miesiąc udało mu się zyskać wizerunek polityka, który dotrzymuje słowa. O przykłady nie jest trudno.

"Mam nadzieję, że pod rządami Sarko będę płacił mniej podatków, a jeśli zechce mi się więcej pracować, będę też więcej zarabiać" - mówił niedawno DZIENNIKOWI młody paryski przedsiębiorca Philippe. Rząd już przygotował projekt ustawy, zgodnie z którym godziny nadliczbowe nie będą opodatkowane, a na związane z tym ulgi mogą liczyć pracodawcy, prywatni i państwowi. Francuzi mieli też nadzieję, że ludzie Sarko będą skuteczniej walczyć z przestępczością i imigracją. Nowa minister sprawiedliwości Rachida Dati już pracuje nad projektem ustawy, która zaostrzy kary dla nieletnich przestępców oraz recydywistów. Zapowiedziała też, że wyśle więcej policjantów na zamieszkane przez imigrantów „gorące przedmieścia” francuskich miast.

Reklama

Socjaliści patrzą na rosnącą popularność Sarkozy’ego z rosnącą bezsilnością i jedyne, co mogą robić, to straszyć. Porównują go więc do Napoleona III, który został wybrany na prezydenta, a potem ogłosił się dożywotnim Cesarzem Francuzów. Atosferę zagrożenia podgrzewa liderka Socjalistów Ségolene Royal, która wezwała wszystkich przeciwników Sarko do głosowania na lewicę, bo "Republika potrzebuje równowagi". Jednak jej apele przypominają wołanie na puszczy, bo lewicowy elektorat jest wciąż zdezorientowany i rozbity po niedawnej klęsce w wyborach prezydenckich.

Jednak największym przegranym jutrzejszych wyborów będzie centrysta Francois Bayrou, który w pierwszej turze wyborów prezydenckich zajął trzecie miejsce. Dziś Bayrou ostrzega rodaków przed największym w historii V Republiki monopolem władzy, zapowiadając, że chce bronić Francuzów przed Sarko. Jednak jego niedawno utworzony Ruch Demokratyczny, który miał stać się drugą siłą polityczną Francji, a jego wynieść za pięć lat do prezydentury, może liczyć najwyżej na cztery fotele w parlamencie.