Bojówkarze radykalnego Hamasu, którzy zwycięsko wyszli ze starcia, nadal rozbrajali wczoraj członków konkurencyjnego Fatahu, plądrowali zdobyte budynki i triumfalnie paradowali na ulicach miasta Gaza. Nie dochodziło jednak już do samosądów i rozstrzeliwania przeciwników, co miało miejsce jeszcze w czwartek. Hamasowcy ogłosili nawet amnestię dla przywódców Fatahu z Gazy i zapowiedzieli zwolnienie jeńców.

Tymczasem zdymisjonowany w czwartek przez prezydenta Mahmuda Abbasa Ismail Hanija oświadczył wczoraj, że jego rząd będzie dalej pracował. Autonomii Palestyńskiej grozi więc dwuwładza, bo Abbas, który jednocześnie wprowadził stan wyjątkowy, wczoraj nominował nowego szefa rządu. Został nim Salam Fejjad, minister finansów w dotychczasowym koalicyjnym rządzie obu rywalizujących ugrupowań.

Hanija, który w porannym przemówieniu radiowym winą za eskalację konfliktu obarczył członków Fatahu, zapewniał jednak, że jego ugrupowanie nie zamierza na terenie Strefy Gazy tworzyć islamskiego quasi-państwa, czego się obawia zarówno tracący pozycję Fatah, jak i Izrael. "Strefa Gazy jest nierozdzielną częścią ojczyzny, a jej mieszkańcy są integralną częścią palestyńskiego narodu" - mówi Hanija. Państwo żydowskie obawia się jednak, że rządzona przez Hamas Strefa Gazy będzie wspierana przez Iran, a zarówno palestyńscy radykałowie, jak i teherańscy ajatollahowie deklarują, że ich celem jest zniszczenie Izraela.

"Dla Izraela najważniejsze jest to, by nie był celem ostrzałów ze Strefy Gazy. Na razie, nie chcąc zaogniać sytuacji, reaguje on dość powściągliwie, więc interwencja wojskowa w Strefie Gazy jest mało prawdopodobna. Nie wykluczone nawet, że Izrael prowadzi obecnie potajemne negocjacje z Hamasem, aby uchronić się przed hamasowskimi rakietami" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM izraelska publicystka Sharmani Seitz.

W ten sposób Hamas osiągnął jeden ze swoich celów, bo ugrupowanie uznawane przez Izrael i cały świat zachodni za terrorystów w tym momencie – przynajmniej teoretycznie – staje się partnerem do rozmów. "Powstanie dwóch państw palestyńskich z pełnymi atrybutami państwowości jest niemożliwe, ale podział na dwa quasi-państewka już stał się faktem i Izrael będzie to musiał przyjąć do wiadomości" - dodaje Seitz.

Prawdopodobnie jednak radykałowie z Hamasu też będą musieli pójść na kompromis i powrócić do rozmów o rządzie jedności narodowej z Fatahem. Już pierwszy dzień istnienia Hamastanu pokazał, że samodzielnie będzie im rządzić niezwykle trudno. O ile zaprowadzenie spokoju w Strefie to kwestia najbliższych dni, albo nawet godzin, to nad tą częścią palestyńskiego terytorium zawisło nowe niebezpieczeństwo - katastrofa humanitarna. Hamas, który już od dawna objęty jest międzynarodow sankcjami sankcjami, będzie miał spory problem, by wyżywić półtora miliona osób zamieszkujących liczący 360 km kwadratowych skrawek ziemi. Tymczasem Unia Europeska zawiesiła właśnie wszystkie swoje programy pomocowe dla Gazy, a Izrael zamknął granicę - pisze DZIENNIK.