Szturm miał być błyskawiczny, ale rozpętało się istne piekło. Gdy wczoraj o świcie - po zerwaniu negocjacji z okupującymi meczet islamistami - uzbrojeni po zęby Pakistańczycy wysadzili mur kompleksu, a bojowe opancerzone wozy wjechały na teren świątyni, islamscy terroryści zaatakowali z furią.

Żołnierze zaczęli strzelać do wszystkiego, co tylko się rusza. Krzyk ginących islamskich bojowników mieszał się z seriami karabinów i wybuchami granatów. Zaczęła się regularna wojna. Trwała aż dwa dni.

Bilans walk przeraża. Ponad 80 osób martwych, wielu rannych. Zginął główny mułła meczetu Abdul Raszid Ghazi. Jednak władze przekonują o swoim sukcesie - ich zdaniem, dzięki brutalnej rozprawie z terrorystami, udało się uratować ponad 1200 osób uwięzionych przez terrorystów w kompleksie. Mowa tu między innymi o studentach szkoły koranicznej, która jest częścią kompleksu.

Odpowiedzialność za tragedię ponoszą islamscy bojownicy, którzy zabarykadowali się w meczecie razem z żonami i dziećmi w ubiegłym tygodniu. Zbuntowani przeciw władzom państwa, zażądali wprowadzenia do pakistańskiego prawa szariatu - prawa koranicznego.