"Któregoś dnia zadzwonił telefon, i głos w słuchawce łamaną angielszczyzną zapytał, czy jestem gotowy na wizytę w Tokio. Od razu domyśliłem się, że chodzi o zdjęcia dla yakuzy. Ciarki przeszły mi po plecach, ale podjąłem wyzwanie" - wyjaśnia fotograf.
Sesja zdjęciowa odbyła się na zapleczu jednej z restauracji w Tokio, w której od lat spotykają się członkowie yakuzy. Japończycy, początkowo nieufni w stosunku do Niemca, po kilku miseczkach sake wyluzowali się na tyle, że opowiedzieli mu kilka mrożących krew w żyłach historii. – Kilka lat temu w Japonii pewna kobieta mijająca na ulicy jednego z głównych szefów Yakuzy została zastrzelona przez zabójcę z organizacji. Po prostu źle na niego spojrzała – mówił jeden z pragnących zachować anonimowość mafiosów.
W trakcie robienia zdjęć gangsterzy, prezentując wytatuowane plecy i ramiona, zebrali się dookoła swojego szefa. To on jest właśnie główną postacią na fotografii - człowiek z tatuażem „King Of Gangs” na ramieniu i zegarkiem za 50 tys. dolarów na ręku.
Członkowie japońskiej mafii nie tatuują się byle gdzie i u byle kogo. Yakuza płaci wysokie stawki mistrzom tej sztuki za ozdabianie tylko i wyłącznie ich ciał. Ponadto tatuaże robione mafiosom wykonywane są tradycyjną techniką. Ręcznie, godzinami, przy pomocy igieł i specjalnego młoteczka. "Musi boleć, bo yakuza to organizacja mężczyzn, jeśli chcesz być jednym z nas, musisz wiedzieć, co to cierpienie" - tłumaczył jeden z mafiosów pytanych przez fotografa o to, jak powstają malowidła na ich ciałach.