Urzędnicy ONZ rozkładają bezradnie ręce, patrząc, jak niepowstrzymany żywioł rujnuje wsie i miasta Południowej Azji. Ludzie zostawiają cały swój dobytek i uciekają przed szalejącą tonią. Z oddali mogą spoglądać, jak woda niszczy ich domy i samochody. W konfrontacji z rozszalałą naturą człowiek jest zupełnie bezradny.

Wszystko przez monsunowe deszcze, które z niespotykaną dotąd siłą spadają na niektóre rejony Azji.

Dotychczas już 20 milionów ludzi uciekło z domów lub jest uwięzionych w wioskach. Wszystkim w każdej chwili grozić mogą obsunięcia ziemi, ukąszenia węży i choroby. Większość z nich jest odcięta od jakiejkolwiek pomocy humanitarnej.

Setki tysięcy utraciło domy, sprzęty, i pola uprawne. Gdy wody opadną, będą musieli zaczynać życie od początku. Na miejscu domów znajdą tylko góry błota i śmieci.

Żywioł zaatakował najpierw w Południowym Pakistanie, gdzie cyklon Yemyin przeszedł przez prowincje pod koniec czerwca. Potem kataklizm dotknął Indie. Jak na razie, kraj ten z powodu żywiołu ucierpiał najbardziej. Już teraz wiadomo o doszczętnie zniszczonych 112 tysiącach domów i 1103 zabitych. Ale te liczby na pewno wzrosną.

Ucierpiał również Nepal, w którym 84 osoby zginęły przez osuwiska ziemi, a ponad 9700 rodzin zostało bez domów. Ucierpiało co najmniej 270 tysięcy osób.

Rządy walczących z powodziami państw przy pomocy organizacji humanitarnych robią wszystko, aby pomóc ludziom. Apelują zarazem do świata nieogarniętego tragedią o wszelką możliwą pomoc.

Tymczasem deszcz padać nie przestaje, więc poziom wód stale się podnosi.