Choć w ostatnim tygodniu zatrzymano kilkadziesiąt osób, siedem z nich aresztowano i oskarżono o wzniecanie pożarów, ogień ciągle pojawia się w nowych regionach Grecji. Prokuratura chce uznać podpalaczy za terrorystów, a rząd w Atenach liczy, że milion euro nagrody (około cztery miliony złotych) wystarczy, by złapać winnych.

Od poniedziałku rano oficjalna liczba ofiar nie zwiększyła się. To wciąż 63 osoby. Coraz lepiej idzie też gaszenie pożarów, choć wzmagający się wiatr dobrze nie wróży. Swoją pomoc oferują państwa Europy, a także USA i Rosja.

Szalejące pożary odbiły się też na polityce. Partie opozycyjne oskarżają rząd premiera Kostasa Karamanlisa o nieumiejętność w zorganizowaniu skutecznej akcji gaszenia, nagłówki codziennej prasy krzyczą o niekompetencji władzy. Na ulicę wyszli Grecy, wściekli na swoich przywódców i bezradność władz.

Komentatorzy polityczni nie mają wątpliwości - pożary będą miały zdecydowany wpływ na wynik przyśpieszonych wyborów parlamentarnych w Grecji, które wyznaczono na 16 września.