Ministrowie spraw wewnętrznych i kultury Cwetan Cwetanow i Weżdi Raszidow określili akcję policji jako "znaczący sukces w walce z piractwem intelektualnym, które narażało kulturę bułgarską na milionowe straty". MSW poinformowało, że piratów ścigano kilka miesięcy po otrzymaniu od wydawców informacji o procederze.

Reklama

W odróżnieniu od szeregu innych akcji policji, m.in. przeciwko porywaczom żądającym okupu, lichwiarzom w małych miasteczkach, fałszerzom papierów wartościowych i producentom nielegalnego alkoholu, operacja przeciw "Czytance" spotkała się z powszechną dezaprobatą wśród Bułgarów.

Na forach internetowych największych gazet aż zawrzało. Na portalu społecznościowym Facebook sformułowano petycję w obronie księgozbioru. Internauci pisali, że według ustawy o prawie autorskim biblioteki mają prawo rozpowszechniać dzieła bez zezwolenia autorów i płacenia im wynagrodzeń. Inni podkreślali, że w wirtualnej bibliotece można było znaleźć dzieła klasyków bułgarskiej literatury, których prawa autorskie nie obejmują. Zwrócono też uwagę, że książki udostępniano bezpłatnie, a na stronie nie było żadnych reklam. Jednocześnie wzrosło zainteresowanie "Czytanką" - wirtualnej biblioteki zaczęli szukać ludzie, którzy wcześniej z niej nie korzystali.

Wiedząc o skargach wydawców, autorzy strony zabezpieczyli się i skopiowali dane na innych serwerach. Kilka godzin po akcji policji zbiory "Czytanki" można było znaleźć na największej na świecie pirackiej stronie - szwedzkiej thepiratebay.org.

"+Czytanka+ znów działa" - napisał dziennik "Sega", dokładnie tłumacząc, jak otrzymać do niej dostęp i w jaki sposób ściągnąć na własny komputer wszystkie książki.

Reklama