Odwołano stress testy greckich banków, które miały zostać przeprowadzone we wrześniu. Jak ujawnił „Financial Times”, za zgodą Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego termin analizy przesunięto przynajmniej o miesiąc, a być może nawet do późnej jesieni.
W ten sposób greckie banki zyskają czas na zdobycie wymaganego minimalnego kapitału. Ten ocierający się o PR zabieg ma pokazać, że system bankowy kraju wychodzi na prostą.
Banki uzależnione
W marcu grecki rząd zawarł z Brukselą umowę o warunkach przekazania w ciągu trzech lat 110 mld euro na obsługę gigantycznego (prawie 300 mld euro) długu kraju. Jednym z jego warunków było przeprowadzanie co kwartał kontroli rachunków greckich banków. Ostatnia taka analiza w maju wykazała co prawda, że tylko jeden bank (ATEbank) nie ma wystarczających kapitałów, aby przetrwać ewentualny nowy kryzys w UE. – Kondycja innych banków komercyjnych od tego czasu mogła się jednak pogarszać, bo kraj przechodzi ostrą recesję spowodowaną poważnymi cięciami wydatków państwa – mówi „DGP” Marco Incerti, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
Jego zdaniem innym powodem do niepokoju jest coraz większe uzależnienie greckich banków od nadzwyczajnych linii kredytowych uruchomionych przez Europejski Bank Centralny. Miałyby one stanowić już prawie 1/5 aktywów greckich banków (95 mld euro). Jednak EBC zamierza stopniowo wycofywać się z tej nadzwyczajnej formy wsparcia sektora finansowego.
Odłożenie terminu stress testów mocno zaniepokoiło inwestorów. Wczoraj giełda w Atenach straciła 1 proc. swojej wartości. Co ważniejsze, grecki rząd ma kłopoty ze sprzedażą obligacji na wolnym rynku. W zeszłym tygodniu, aby uzyskać 1 mld euro na 10 lat, Grecy musieli zapłacić bardzo wysokie oprocentowanie – 11,5 proc. To nawet więcej, niż za pożyczki musi płacić Ukraina, kraj spoza UE i strefy euro. Mimo zapewnień Brukseli inwestorzy mają wątpliwości, czy jednak Grecja w końcu nie będzie musiała ogłosić niewypłacalności. I w zamian za podjęcie ryzyka zakupu greckich obligacji domagają się sowitej zapłaty. Rok temu, kiedy nie był jeszcze znany faktyczny stan greckich finansów, rząd w Atenach sprzedawał 10-letnie obligacje po zaledwie 4,5 proc.
Czy Ateny staną na nogi
Marco Enunciata, główny ekonomista włoskiego giganta bankowego UniCredit, zwraca uwagę, że obok Grecji wysokie oprocentowanie za sprzedaż obligacji muszą też płacić Portugalia i Irlandia. W ten sposób jego zdaniem powstaje zespół peryferyjnych krajów strefy euro uważanych za szczególnie niepewne przez rynki finansowe.
W niedawnym raporcie MFW zwraca uwagę, że państwa te mają bardzo małą marżę fiskalną. Oznacza to, że rządom: greckiemu, irlandzkiemu i portugalskiemu, trudno będzie jeszcze bardziej podnieść podatki, aby w razie konieczności szybciej zredukować deficyt budżetowy i spłacić dług publiczny.
Eksperci mają też coraz większe wątpliwości, czy na początku 2013 roku, kiedy wygaśnie 3-letni program pomocy MFW i UE dla Grecji, Ateny staną na nogi i będą w stanie zgromadzić na rynkach finansowych wystarczający kapitał dla obsługi długu. Zdaniem greckie pisma „Ta Nea” Komisja Europejska już rozpoczęła prace nad przedłużeniem systemu wsparcia dla Grecji aż do 2020 roku.