Zorganizowana na bazie tej organizacji kampania obywatelska "Mów prawdę!" przez dłuższy czas była solą w oku białoruskich władz.

Jak powiedziała w rozmowie z TV Biełsat obrończyni organizacji w sądzie Raisa Michajłowska z mińskiego Centrum Praw Człowieka, organizacja nie zamierza składać broni, ponieważ uważa wtorkowy wyrok za szykany administracyjne ze strony władz. Ma zamiar złożyć apelację od wyroku do sądu wyższej instancji.

Reklama

"Nawet jeśli nie wygramy - zyskamy na czasie i co najmniej kolejny miesiąc będziemy działać. Natomiast kampania obywatelska "Mów prawdę!", zbudowana na bazie naszej organizacji, już dawno przerosła jej ramy, stając się ruchem masowym i już nie sposób jej zatrzymać metodami administracyjnymi" - powiedziała Michajłowska.

Obserwatorzy w Mińsku zwracają uwagę na niedawne przywrócenie do pracy w kampanii wyborczej Łukaszenki byłego szefa KGB Wiktara Szejmana, zwolnionego po wybuchu bomby w centrum Mińska 4 lipca 2008 roku. Jest on zwolennikiem twardej linii w stosunkach z opozycją, i to za jego czasów w Mińsku znikali działacze przeciwnych Łukaszence sił politycznych.

Według Swiatłany Kalinkinej, komentatorki opozycyjnej gazety "Narodnaja Wola", przywrócenie do łask człowieka z taką przeszłością oznacza, że Alaksandr Łukaszenka będzie próbował desperacko utrzymać władzę w kraju i o konstruktywnym dialogu z opozycją od tej chwili można zapomnieć.

Wiktar Szejman jest jedną z czterech osób znajdujących się na czarnej liście USA i Unii Europejskiej w związku z podejrzeniami o organizację porwań i zabójstw białoruskich działaczy opozycyjnych pod koniec lat 90.