Konflikt udało się zażegnać po kilku godzinach, po oświadczeniu przedstawiciela miejskiej komisji wyborczej, że listy przedstawicieli partii politycznych w lokalnych komisjach wyborczych mogą być zmienione - doniosły lwowskie media.

Reklama

Około 50 członków Swobody wdarło się do miejskiej komisji wyborczej po wiecu przed ratuszem we Lwowie, na którym domagano się, by przedstawiciele tej partii znaleźli się w składzie lokalnych komisji wyborczych. Część członków Swobody zabarykadowała się w siedzibie miejskiej komisji wyborczej, natomiast inni stali na schodach, nie dopuszczając do pomieszczenia nawet milicji.

Swoboda zarzuca miejskiej komisji wyborczej, że podejmując decyzję o ograniczeniu składu lokalnych komisji wyborczych do 18 osób, działa na rzecz ugrupowań władzy, w tym Partii Regionów prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. "Takie ograniczenie pozwala siłom prorządowym, w szczególności Partii Regionów na formowanie komisji wyborczych, w której będą wyłącznie jej przedstawiciele" - oświadczył Ołeh Machnicki, kandydat Swobody do rady miejskiej.

W podobnej sytuacji jak Swoboda znalazł się urzędujący mer Lwowa, Andrij Sadowy, który w październikowych wyborach będzie ubiegał się o ponowny wybór na to stanowisko. "Z ponad 200 moich przedstawicieli w składzie lokalnych komisji wyborczych, pozostało zaledwie 15 osób. Jest to absolutne bezprawie" - oświadczył Sadowy.

Kiedy szef miejskiej komisji wyborczej we Lwowie Ihor Lipecki ogłosił, iż sprawa liczby przedstawicieli partii politycznych w lokalnych komisjach wyborczych może być ponownie rozpatrzona przez jego komisję, jej członkinię reprezentującą Partię Regionów Switłanę Aleksandrową, zabrała karetka pogotowia.

"Uważana jest ona za szarą eminencję, która manipuluje członkami miejskiej komisji wyborczej. Uważam, że wezwanie karetki to taka akcja na pokaz" - powiedział deputowany Swobody w Radzie Miejskiej Lwowa Andrij Chomycki, cytowany przez portal Zaxid.net (czyt. zachid.net).