Władze Birmy zleciły zamknięcie wszystkich kafejek internetowych w najbliższy weekend z powodu wyborów parlamentarnych, które odbędą się w niedzielę - poinformowały w czwartek źródła dysydenckie w Bangkoku. W 20 kafejkach internetowych w stolicy Birmy Najpjidawie klientów obserwują agenci przebrani za wieśniaków i mnichów buddyjskich.
Dwa tygodnie przed wyborami władze spowolniły pracę internetu do tego stopnia, że ściągnięcie pliku o pewnej liczbie bajtów przeciąga się w nieskończoność.
Ponadto Ministerstwo Łączności, Poczt i Telekomunikacji podniosło o 66,6 proc. ceny połączeń międzynarodowych i ograniczyło wykorzystanie kart SIM.
Eksperci twierdzą także, że birmańscy cenzorzy śledzą komentarze zamieszczane online w prasie internetowej i kontrolują telefony oraz faksy hotelowe. Junta stara się również za wszelką cenę zagłuszyć transmisje krytycznych rozgłośni radiowych, takich jak nadającego z Norwegii Demokratycznego Głosu Birmy czy birmańskojęzycznego serwisu BBC i Voice of America.
Komisja Wyborcza w Birmie oznajmiła, że media zagraniczne będą miały zakaz wjazdu podczas wyborów. Na głosowaniu nie będzie również zagranicznych obserwatorów.
Przed wyborami rządzący Birmą wojskowi zastrzegli sobie w ordynacji m.in. prawo mianowania jednej czwartej deputowanych. Deklarują też, że nadal obsadzać będą najważniejsze stanowiska w rządzie. Pod koniec sierpnia Komisja Wyborcza ogłosiła rozwiązanie opozycyjnej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) oraz dziewięciu innych formacji politycznych.
Po poprzednich wyborach w 1990 roku junta nie zaakceptowała przygniatającego zwycięstwa opozycji pod wodzą liderki NLD Aung San Suu Kyi, uhonorowanej rok później Pokojową Nagrodą Nobla.