Ostatnie próby zamachów poprzez wysłanie przesyłek zawierających materiały wybuchowe to sygnał nowej strategii Al-Kaidy – informuje magazyn „Inspire” w „tematycznym” numerze, jaki pojawił się w sieci w sobotę wieczorem.

Reklama

Przy ultraniskich kosztach Operacji Krwotok, jak nazwali terroryści swoją akcję – sięgających raptem 4200 dolarów – osiągnięto jednocześnie kilka celów: zakłócono ruch powietrzny nad połową świata, wprawiono w popłoch biznesowe giganty z branży transportowo-pocztowej, a na dodatek postawiono na nogi służby bezpieczeństwa w kilkudziesięciu krajach.

Tak właśnie ma wyglądać przyszłość terroryzmu w wykonaniu kolegów Osamy bin Ladena - kwituje dziennik "The New York Times". Organizowane za grosze ataki – lub próby ataków – mają wywoływać gigantyczne finansowe konsekwencje i w efekcie doprowadzić zachodnie gospodarki na krawędź krachu.

„Inspire” szczegółowo informuje swoich czytelników o technologii i taktyce, jaka została użyta przy próbach terrorystycznych udaremnionych przez służby bezpieczeństwa w Dubaju i Wielkiej Brytanii. W praktyce organizacja tych zamachów była przerażająco prosta: bazujący w Jemenie terroryści z ugrupowania Al-Kaida na Półwyspie Arabskim wysłali do USA dwie drukarki komputerowe. Przesyłkę zaadresowano (co prawda, przy użyciu przestarzałych danych adresowych) do dwóch synagog w Chicago. W pojemnikach na toner ukryto materiały wybuchowe. „Dwa aparaty komórkowe Nokia, po 150 dolarów każdy, dwie drukarki HP, po 300 dolarów każda, plus koszty dostawy, transportu i inne dodatkowe wydatki sumują się do kwoty 4200 dolarów. Tyle właśnie kosztowała nas cała Operacja Krwotok” – chwalą się „redaktorzy” magazynu.

Reklama

W magazynie znalazły się fotografie sprzętu, który został wysłany do USA: zarówno drukarek, jak i egzemplarza powieści „Wielkie nadzieje” pióra Karola Dickensa. Ten literacki wtręt miał podkreślać oczekiwania, jakie bojownicy Al-Kaidy wiązali ze swoim przedsięwzięciem.

Organizacja bin Ladena przyjmuje strategię „tysiąca drobnych cięć” – donosi „Inspire”. – „Żeby powalić Amerykę na kolana nie musimy dokonywać wielkiego ataku. W takim środowisku obaw o bezpieczeństwo, jakie zalały Amerykę, jest w pełni możliwe dokonywanie mniejszych ataków, do których potrzeba będzie mniej ludzi i czasu, a w ten sposób możemy ominąć bariery bezpieczeństwa, jakie Ameryka z takim trudem wznosiła” – nawołują bojownicy.

Efekt? Gigantyczne nowe wydatki na bezpieczeństwo: zwiększona ochrona publicznych obiektów i środków transportu, idące w miliony wydatki firm prywatnych i instytucji państwowych. Ostatecznie: wielkie straty finansowe, które złamią potęgę Ameryki.