Tybetański rząd na uchodźstwie, mający od 1960 roku swoją siedzibę w Dharamśali w północnych Indiach, bezpośrednio wybrał politycznego lidera po raz pierwszy w 2001 roku.
"W ostatnich miesiącach jego świątobliwość rozważał przedłożenie pod dyskusję tybetańskiemu parlamentowi na uchodźstwie sprawę swego przejścia na emeryturę" - powiedział Tenzin Taklha. Jak podkreślił, "emerytura" polegałaby na zwolnieniu dalajlamy z funkcji ceremonialnych, ale nie z roli duchowego przywódcy Tybetańczyków. "Nie oznacza to, że Dalajlama XIV wycofa się z kierowania polityczną walką. Jest dalajlamą, a więc zawsze będzie stał na czele narodu tybetańskiego" - powiedział rzecznik.
75-letni laureat Pokojowej Nagrody Nobla poruszy temat swojej emerytury na kolejnym posiedzeniu parlamentu - marcu, i w pół roku od tego momentu będzie mógł złożyć obowiązki szefa rządu.
Jak powiedział przewodniczący tybetańskiego parlamentu na uchodźstwie Penpa Tsering, "każdy Tybetańczyk chciałby, aby (dalajlama) był dalej, dopóki pozwala mu na to kondycja fizyczna". "Zdecydowanie będzie to dla nas polityczna zmiana. Dla nas to bardzo duża kwestia. Sądzę, że musimy poczekać i zobaczyć, jak (dalajlama) przedstawi to w parlamencie" - dodał.
Tybetańska społeczność na uchodźstwie stoi wobec problemu, jaki wiąże się ze stanowiskiem i posunięciami Chin, które uzurpują sobie prawo zatwierdzania reinkarnacji duchowych przywódców i dostojników religijnych (tulku). Za takich uważa się w buddyzmie tybetańskim najwyższych zwierzchników głównych szkół lamaizmu - dalajlamów (stojących na czele szkoły gelugpa) i karmapów (stojących na czele tradycji kagju) i innych dostojników.
Jako najwyższy lama (duchowny) dalajlama jest uważany za duchowego przywódcę całego Tybetu. Obecnego Dalajlamę XIV (Tenzina Gjaco) rozpoznano jako wcielenie poprzedniego dalajlamy i wybrano, kiedy miał dwa lata. Pierwszy z dalajlamów urodził się w 1391 roku.
Dalajlama XIV sugerował już kilkakrotnie, jak rozwiązać problem sukcesji, obok tradycyjnego poszukiwania następnej reinkarnacji. Następcę można byłoby wybrać w drodze głosowania spośród religijnych dostojników albo też w ogóle znieść urząd.
W ubiegły piątek Dalajlama XIV powiedział, że sprawa sukcesji nie jest dla niego "poważną kwestią", ale jest taką o wiele bardziej dla Chin.