Od niedzieli kierowca dokonujący w Wielkiej Brytanii zakupu elektrycznego samochodu lub pojazdu minimalnie zatruwającego środowisko może liczyć na uzyskanie rządowej bezzwrotnej zapomogi w wysokości jednej czwartej kosztów, maksimum do 5 tys. funtów.
W ten sposób brytyjski rząd chce skłonić kierowców do przestawienia się na samochody w pełni elektryczne, hybrydy (działające na benzynę i baterie) oraz pojazdy przyjazne środowisku.
Na wsparcie tej inicjatywy rząd wyasygnował 43 mln funtów. Początkowo z rządowej subwencji mogą korzystać nabywcy jednego z trzech modeli: Mitsubishi iMiEV, Smart Fortwo Electric Drive oraz Peugeot iON.
Od marca listę uzupełni sześć dalszych modeli: Vauxhall Ampera, Nissan Leaf, Citroen C-Zero, Chevrolet Volt, Tata Indica Vista EV oraz Toyota Prius Plug-in. Lista zostanie poszerzona znów z początkiem 2012 r.
Minister finansów Philip Hammond uznał, że jest to początek "motoryzacyjnej rewolucji". Krytycy zauważają, że pomimo rządowej zapomogi większość spośród dziewięciu modeli samochodów objętych programem będzie wciąż zbyt drogich.
Koszt takiego samochodu to ok. 20 tys. funtów (ok. 90 tys. zł). Na przykład nowy Vauxhall Ampera mimo rządowej ulgi kosztować będzie 28 tys. funtów. Pewną rekompensatą jest zwolnienie nabywców któregoś z modeli zaaprobowanych przez rząd z podatku VED (Vehicle Excise Duty), zwanego też drogowym.
Stowarzyszenie dostawców towarów elektrycznych ECA (Electrical Contractors' Association) wyraziło obawy, że inicjatywa rządu może nie wypalić, ponieważ nie ma dla niej koniecznej infrastruktury.
Miejsca do naładowania baterii znajdują się w Londynie, północno-wschodniej Anglii i w Milton Keynes w Buckinghamshire. Rządowy plan przewiduje zainstalowanie ich w pięciu dalszych regionach, m.in. w Szkocji. Jest to jednak wciąż za mało, by samochód elektryczny zdetronizował tradycyjny pojazd na benzynę.