Chodzi o ludzi, którzy podczas wieczornych manifestacji 19 grudnia zastąpili wiszącą obok siedziby KGB wzorowaną na sowieckiej flagę państwową biało-czerwono-białymi barwami narodowymi. Funkcjonariusze poszukują tych ludzi, analizując filmy i zdjęcia z manifestacji. Właśnie w tym celu przeszukano mieszkania dwóch fotoreporterek opozycyjnej „Naszej Niwy”, Julii Daraszkiewicz i Taćciany Haurylczyk. Za znieważenie symboli grozi kara grzywny, 3-miesięcznego aresztu, 2 lat tzw. chemii (czyli przymusowej pracy połączonej z wysyłką poza rodzinne miasto) lub roku więzienia.
Władze Białorusi zdecydowały też o nieprzedłużaniu pozwolenia na pracę misji OBWE w Mińsku. Organizacja ostro skrytykowała sposób przeprowadzenia wyborów prezydenckich oraz represje wobec opozycji. – To zemsta za obiektywizm OBWE – komentował szef komisji spraw zagranicznych litewskiego Sejmu Emanuelis Zingeris.
Mimo końca politycznej odwilży nie ma mowy o wstrzymaniu liberalnych zmian w gospodarce. Prezydent Aleksander Łukaszenka najwyraźniej uwierzył w model chiński, czyli zachowanie autorytaryzmu przy kapitalistycznych reformach. 31 grudnia szef państwa podpisał dyrektywę liberalizacyjną, która przewiduje m.in. dążenie do deregulacji i likwidacji barier w rozwoju małego i średniego biznesu.
Tymczasem krytykowany za ugięcie się przed KGB i publiczne potępienie kolegów były kandydat na prezydenta Jarasłau Ramanczuk wyjechał na wakacje za granicę. Krok ten wywołał oburzenie opozycji; reszta byłych demokratycznych kandydatów albo siedzi w areszcie KGB za nawoływanie do protestów, albo otrzymała zakaz wyjazdu z kraju. W internecie krąży nawet plan zemsty na Ramanczuku: zatrzymywani uczestnicy manifestacji z 19 grudnia mają zeznawać, że to na wezwanie Ramanczuka zdecydowali się na udział w proteście.
Reklama