Szacuje się, że 95 proc. tych strat generuje działalność piratów somalijskich, która bardzo podnosi koszty transportu towarów przez Ocean Indyjski. Piraci somalijscy są przy tym bardzo słabo uzbrojeni: mają tylko karabinki AK-47, drabiny i haki.
Co jakiś czas zdarzają się także ataki na statki w Zatoce Gwinejskiej, na wodach Nigerii oraz w Cieśninie Malakka.
Według raportu przedstawionego w siedzibie think tanku Chatham House w Londynie, od 2006 r. przeprowadzono około 1600 ataków pirackich, które spowodowały śmierć ponad 54 osób.
Eksperci szacowali straty powodowane przez piractwo morskie, uwzględniając wysokość okupów, wzrost kosztów ubezpieczenia, patroli morskich, sprzętu służącego zapewnieniu bezpieczeństwa statkom, procesów sądowych piratów oraz inne koszty pośrednie, jak wzrost cen żywności we wschodniej Afryce na skutek wyższych kosztów dostawy produktów.
"Niektóre z tych kosztów rosną w tempie astronomicznym" - powiedziała Anna Bowden z One Earth Future Foundation, która przeprowadziła badanie. "Jeszcze bardziej niepokoi fakt, że wszystkie te środki idą na leczenie objawowe. Niemal nic się nie robi, by rozwiązać problem u korzeni" - zaznaczyła.
W listopadzie 2010 r. zapłacono najwyższy jak dotąd okup - 9,5 mln dol. Przeciętnie okupy wynosiły 5,4 mln dol. To dużo więcej niż jeszcze w 2005 r., gdy sięgały zaledwie 150 tys. dol.
Z tego powodu, jak również na skutek wzrostu liczby piratów i atakowania przez nich coraz dalej od brzegu, składki ubezpieczeniowe na wypadek porwania i konieczności zapłacenia okupu w regionie wzrosły odpowiednio 3- i 10-krotnie.