Polskie MSZ przy współpracy Niemiec finansowało białoruską opozycję. Tak twierdzi „Sowietskaja Biełorussija – Biełaruś Siegodnia”, tuba propagandowa reżimu Aleksandra Łukaszenki.
W piątek i sobotę „SB” opublikowała materiały KGB, stenogramy podsłuchów i przesłuchań działaczy opozycji. Ujawnienie kompromatu (materiałów kompromitujących) polecił dzień po wyborach prezydent Aleksander Łukaszenka. – Niech ludzie popatrzą i na naszych zachodnich partnerów, i na naszą tak zwaną opozycję – mówił.
Kompromaty KGB
Z kompromatu wyłania się obraz ruchu Mów Prawdę! (HP!), którego lider Uładzimier Niaklajeu wciąż przebywa w areszcie KGB, jako projektu niemieckiego wywiadu prowadzonego przy wykorzystaniu Polski i państw bałtyckich. – Polska nie była tu samodzielnym graczem – zeznawał rozmówca podpisany jako M1. Jeszcze do niedawna propaganda przekonywała, że HP! to projekt rosyjski.
Kampania miała kosztować 16,5 mln dol. Schemat był prosty: pieniądze umieszczali w skrytkach bagażowych na dworcach w Rydze, Talinie czy Wilnie m.in. polscy dyplomaci. Przez granicę na Białoruś mieli je przewozić kurierzy, jednak nie więcej niż dozwolone bez deklaracji 10 tys. dol. na kurs. Do tego Polacy ułatwiali kurierom uzyskanie sześciomiesięcznej wielokrotnej wizy Schengen. Podobny schemat pojawia się w opublikowanych miesiąc temu depeszach WikiLeaks. W wiadomości z 2005 r. ambasada USA w Wilnie informuje o przypadkowym zatrzymaniu na granicy z Białorusią kuriera, który chciał nielegalnie przewieźć 25 tys. dol. pochodzących z grantu amerykańskiego USA.
O ile podobne sposoby finansowania opozycji są tajemnicą poliszynela, o tyle pozostałe sensacje „SB” budzą wątpliwości. W działalności PR Niaklajeuowi miał pomagać m.in. dyrektor Studium Europy Wschodniej Jan Malicki. „Dysponuje on zasobami, które przydadzą się wam po 19 grudnia” – radzi w ujawnionym materiale Rafael M., domniemany przedstawiciel niemieckich służb specjalnych, w rozmowie z głównym ideologiem HP! Alaksandrem Fiadutą.
– Nikt się nie zwracał do mnie ani w sprawie PR, ani w sprawie innych, jak to określono, zasobów. Miałem okazję spotkać Niaklajeua, jednak moja rozmowa z nim dotyczyła raczej tematów natury ogólnej. Nie odniosłem nawet wrażenia, by Niaklajeu czy ludzie z jego otoczenia mieli mnie o cokolwiek prosić – mówi „DGP” Jan Malicki. W rewelacjach „SB” padają też nazwiska innych Polaków: Wojciecha Paczyńskiego z fundacji CASE, Jerzego Koźmińskiego z Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, Agnieszki Komorowskiej z Fundacji Batorego.
Poeta alkoholik
W publikowanych materiałach znalazły się też informacje, które miały na celu skompromitowanie opozycji w oczach jej elektoratu i jej skłócenie. I tak Fiaduta miał mówić o Niaklajeuie jako o alkoholiku, Aleksander Milinkiewicz rzekomo popadł w depresję, gdy Europa odmówiła dalszego finansowania jego ruchu, zaś szef Młodego Frontu Źmicier Daszkiewicz za środki na działalność polityczną kupił sobie ponoć chryslera.
Opozycja jednoznacznie określa publikacje mianem fałszywki. Większość bohaterów kompromatu, w tym Niaklajeu, Fiaduta i Waźniak, nie może się odnieść do zarzutów, ponieważ wciąż przebywa za kratami.
– W publikacji jest wiele informacji niemożliwych do zweryfikowania. Ich wymieszanie z faktami ma je uwiarygodnić. Jest to przy tym głównie informacja na użytek wewnętrzny. Odbiorca ma wiedzieć, że wielki brat czuwa nad każdym aspektem jego życia. Wszystko po to, by wybić mu z głowy jakąkolwiek antyrządową działalność – mówi nam białoruska politolog Natalla Leszczanka.