"Proponowaliśmy polskim prokuratorom wspólną konferencję, ale oni odmówili" - powiedział Władimir Markin z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej.
Markin wyjaśniał na czym polegała współpraca z polskimi prokuratorami. Potwierdził to, co wcześniej na konferencji w Warszawie mówili polscy śledczy.
Ppłk Karol Kopczyk i mjr Jarosław Sej przebywali w Moskwie od 2 do 17 lutego. Brali udział m.in. w przesłuchaniach kontrolerów lotów z lotniska "Siewiernyj" pod Smoleńskiem.
>>>Czego prokuratorzy dowiedzieli się w Moskwie
Zdaniem rosyjskich śledczych na obecnym etapie nie można stwierdzić, kto jest winny katastrofy tupolewa w Smoleńsku. Zapytani o zasadność badania zwłok gen. Błasika odpowiedzieli, że to standardowa procedura, która dotyczyła wszystkich członków załogi i pasażerów samolotu Tu-154..
Rosyjscy śledczy nie chcieli podać nazwisk osób przesłuchanych przez polskich prokuratorów "Te nazwiska są powszechnie znane" - usłyszeli dziennikarze.
Uczestnicy konferencji w siedzibie Ria-Novosti nie sprecyzowali też, kiedy Polakom zostanie przekazany wrak samolotu. Na razie badają go eksperci. "Szczątki samolotu Tu-154 znajdują się w na lotnisku w Smoleńsku, w hangarach i w innych miejscach" - powiedział Michaił Guriewicz, szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Rosji.
Rosyjscy prokuratorzy wyjaśnili także, dlaczego samolot został pocięty na kawałki. Było to związane z fragmentami ciał ofiar.
"Fragmenty ciał ludzkich znajdowały się wokół samolotu i w samym samolocie. Należało rozdrobnić szczątki tupolewa i tylko w tym celu odbywało się rozcinanie" - wyjaśnił Guriewicz.
Zdaniem rosyjskich prokuratorów nie ma "jakichkolwiek dowodów, które poddawałyby w wątpliwość wnioski z raportu MAK".
Według Rosjan, nie można na razie określić, kiedy zakończy się śledztwo. Do tego momentu wszelkie dowody, w tym także wrak tupolewa, zostaną do dyspozycji rosyjskich śledczych.
"Z dotychczasowych ustaleń wynika, że lotnisko w Smoleńsku mogło przyjmować nieregularne rejsy Jaka-40 i Tu-154M - powiedział podczas piątkowej konferencji Władimir Markin z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej.
Przedstawiciele rosyjskiej prokuratury pytani byli przez dziennikarzy m.in. o to, czy lotnisko w Smoleńsku było dobrze przygotowane do obsługiwania rejsów z najważniejszymi osobami na pokładzie i czy mogło przyjmować samoloty zagraniczne bez nawigatora - lidera.
"Na te pytania odpowiedzi dadzą wyniki ekspertyz, które są w tej chwili prowadzone. Na dzień dzisiejszy określono, że lotnisko w Smoleńsku było lotniskiem lotnictwa państwowego Federacji Rosyjskiej. I ze względu na swoje wyposażenie i zabezpieczenie mogło - na podstawie porozumienia międzypaństwowego - przyjmować nieregularne rejsy na statkach lotniczych Jak-40 i Tu-154M" - podkreślił rosyjski śledczy
Rosyjscy śledczy twierdzą też, że nie ma uzasadnionych dowodów, by ktoś z zewnątrz wywierał presję na kontrolerów lotu. "To delikatna materia, bo jak traktować telefon kontrolera, który chce się poradzić swojego przełożonego? Czy można to nazwać naciskiem? - argumentował prokurator.
Rosjanie całkowicie zdementowali medialne doniesienia, jakoby tuż po katastrofie, ktokolwiek strzelał na lotnisku w Smoleńsku. Poinformowali też, że do tej pory przesłuchano 132 świadków, w tym część z nich w obecności polskiej strony "Kontrolerzy nie odmówili odpowiedzi na żadne z pytań polskiej strony, choć mieli do tego prawo" - powiedział Guriewicz.
Rosyjska strona nie odpowiedziała na pytanie, kiedy ich śledztwo zostanie zakończone "Mamy do czynienia z końcowym jego etapem" - powiedzieli na konferencji. Z informacji Rosjan wynika również, że ponad 36 członków rodzin ofiar katastrofy Tupolewa zyskało status pokrzywdzonych. A w przypadku kolejnych prowadzone są prace. W sumie dotyczy to 70 osób. "Mają oni prawo domagać się odszkodowania za straty moralne i fizyczne" - powiedział rosyjski śledczy.
Jeden z rosyjskich dziennikarzy, dociekał też w czasie konferencji, czy w pracach MAK brali udział polscy szpiedzy. Władimir Markin odpowiedział mu tylko, że rosyjska strona pracuje z ludźmi, których przysłała strona Polska.