Według Dżalala Firuza z opozycyjnego ruchu szyitów Al-Wifak, który w czwartek wycofał się z parlamentu, siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego przeciwko uczestnikom marszów ku czci zabitych podczas poprzednich protestów.
Według Firuza, gdy demonstrujący dotarli na Plac Perłowy, który od czwartku kontrolowany jest przez wojsko, oddziały użyły przeciwko nim ostrej amunicji. Inni świadkowie twierdzą, że strzelała policja.
Wcześniej tego dnia w wiosce Sitra na południe od Manamy kilkanaście tysięcy szyitów uczestniczyło w pogrzebie trzech ofiar czwartkowych zamieszek. "Naród chce upadku tego reżimu" - skandowano.
W nocy ze środy na czwartek na Placu Perłowym zlikwidowano siłą powstałe tam obozowisko demonstrantów antyrządowych. Policja i wojsko znienacka zaatakowały manifestujących, zgromadzonych od poniedziałku na placu. Część z nich spała w namiotach, gdy policja i wojsko rozpoczęły atak. Zginęły co najmniej cztery osoby, a ponad 230 odniosło obrażenia.
Po krwawej pacyfikacji opozycja Bahrajnu ogłosiła wycofanie swych 18 posłów z 40-osobowej Izby Reprezentantów i wezwała rząd do dymisji.
Szyicka większość w tym królestwie, stanowiąca ok. 70 proc. ludności, uskarża się, że jest dyskryminowana przez rządzącą dynastię sunnicką.
Bahrajn, w którym stacjonuje amerykańska V Flota, uważany jest przez swoich sojuszników - Arabię Saudyjską i USA - za zaporę przed wpływami szyickiego Iranu w regionie.