Szef włoskiego rządu poleciał do Tunezji na rozmowy w sprawie rozwiązania kryzysu imigracyjnego, do którego doszło po przybyciu tysięcy Tunezyjczyków na wybrzeża Italii. Mają oni we Włoszech status nielegalnych imigrantów i nie przysługuje im prawo do ubiegania się o azyl i status uchodźcy. O walce ze zjawiskiem nielegalnej imigracji Berlusconi rozmawiał z premierem Tunezji Bedżim Kaidem Essebsim.

Reklama

"Jesteśmy w zaprzyjaźnionym kraju i postaramy się rozwiązać nasze problemy w duchu współpracy i przyjaźni" - oznajmił Berlusconi.

Włoski premier poinformował po tym spotkaniu, że towarzyszący mu minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni powróci do Tunisu we wtorek, by ustalić szczegóły przygotowywanego porozumienia oraz je podpisać.

Odnosząc się do napływu przybyszów z Afryki Północnej do Europy, premier stwierdził następnie: "Są problemy z innymi krajami Europy, do których wielu imigrantów chce się potem udać".

Reklama

Dlatego, jak zapowiedział, wkrótce odbędzie się włosko-francuski szczyt w tej sprawie. Wiadomo bowiem, że Tunezyjczycy przybywający na włoską wyspę Lampedusa podejmują masowo próby przedostania się do Francji, kraju bardziej im bliskiego ze względu na język i rodzinne więzy. Francja nie przepuszcza ich jednak przez granicę.

Tymczasem na wyspie Lampedusa trwa ewakuacja setek imigrantów do innych części Włoch, między innymi do Toskanii. Masowo odpływają oni na pokładzie statków pasażerskich. Jednak wciąż przybywają kolejne łodzie z północnej Afryki.

MSW w Rzymie nalega na to, aby w regionach kraju powstały miasteczka namiotowe dla imigrantów. Zwolniona jest z tego tylko zniszczona w trzęsieniu ziemi L'Aquila.