"Dla Białorusinów (...), którzy przywykli do porządku i spokojnego życia, nie wtrącają się w sprawy innych państw, wybuch na stacji Oktiabrskaja był rzeczywiście jak grom z jasnego nieba" - zauważa autorka artykułu. "Ale mimo wszystko, jest wyjaśnienie dla tego wydarzenia. Wielu moich zagranicznych przyjaciół, kolegów-dziennikarzy, mówiło: <Wasza stabilność i dostatek na tle wszystkich obecnych nieszczęść wyglądają bardzo wyzywająco>" - dodaje.

Reklama

"Bynajmniej nie wczoraj pojawiło się wrażenie, że jakieś ciemne siły zajęły się na poważnie destabilizacją kraju" - wskazuje dziennik. Jako "ogniwa jednego łańcucha" wymienia: groźby rozlicznych sankcji, rozpowszechnianie kłamliwych informacji o brakach produktów (żywnościowych) i nagłym wzroście ich cen, wywołany - zdaniem gazety - popyt na dewizy oraz tragedię na stacji Oktiabrskaja, gdzie w poniedziałkowym zamachu zginęło 12 osób.

"To szereg wydarzeń uzupełniających się wzajemnie" i "jest oczywiste, że na tym się nie skończy" - zauważa "Respublika", cytując słowa prezydenta Alaksandra Łukaszenki: "Nie dadzą nam żyć spokojnie".

Białorusini w ostatnich tygodniach intensywnie wymieniają ruble na dewizy, co doprowadziło do problemów z kupnem obcych walut w punktach wymiany. W ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o spodziewanym wzroście cen cukru i oleju i popyt na te towary wzrósł.