Źródło w szpitalu w Tafas, miejscowości położonej 12 km na zachód od Dary, poinformowało, że do placówki przywieziono ciała 15 wieśniaków, których po drodze ostrzelały siły bezpieczeństwa, a także 38 rannych cywilów. Wieśniacy ci chcieli wesprzeć mieszkańców opanowanego przez siły rządowe miasta.

Reklama

W kostnicach w samej Darze znajdują się 83 ciała osób zastrzelonych przez siły bezpieczeństwa podczas trwającej cztery dni ofensywy na miasto, będące kolebką protestów przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.

W ubiegły piątek, 22 kwietnia, zginęło w Darze w demonstracjach ponad 80 osób.

Syryjska telewizja państwowa poinformowała z kolei w piątek, że "uzbrojeni terroryści zaatakowali posterunek wojskowy w Darze w południowej części kraju, zabijając czterech żołnierzy i uprowadzając dwóch".

Wielotysięczne tłumy zgromadziły się w stolicy kraju, Damaszku, w nadmorskim mieście Latakia, w Banias, Homs i innych ośrodkach. W demonstracjach w położonym w centrum kraju Homs zginęło w piątek dziewięć osób, w tym 11-letni chłopiec.

Oficjalna agencja Sana podała, że "ekstremistyczne ugrupowania terrorystyczne" zastrzeliły w Homs w piątek trzech policjantów, w tym oficera.

Rząd ostrzegł społeczeństwo przed piątkowymi demonstracjami. Dookoła stolicy umieszczono plakaty z napisami: "Apelujemy do naszych braci, by unikali wychodzenia w piątek z domu".

Reklama



W Damaszku i Latakii siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów. Według naocznego świadka w Latakii, gdzie na wiecu zebrało się ponad tysiąc demonstrantów, agenci bezpieczeństwa w cywilu zaczęli strzelać do tłumu z broni automatycznej. Człowiek ten widział, jak pięć osób zostało rannych. Z kolei syryjska telewizja państwowa podała, że jej operator został ranny w Latakii podczas ataku "uzbrojonego gangu". Władze oskarżają o zamieszki właśnie "zbrojne bandy", a nie osoby domagające się prawdziwych reform.

W piątek około 250 wieśniaków usiłowało przedostać się przez granicę do sąsiedniej Turcji, lecz zostali zatrzymani przez turecką straż graniczą. W opanowanej przez zamieszki Syrii wiele osób, głównie kobiety i dzieci, przybyło do granicznych wiosek, licząc na możliwość schronienia się w Turcji.

Od wybuchu zamieszek w Syrii, czyli od połowy marca, według syryjskich organizacji praw człowieka zginęło ponad 500 osób. Rzecznik armii zdementował te informacje, twierdząc, że do piątku zginęło 148 osób: 78 wojskowych i policjantów oraz 70 cywilów.