Oficer armii egipskiej wysokiej rangi oświadczył w nocy z soboty na niedzielę w prywatnej telewizji ON-TV, że armia "nie pozwoli aby jakikolwiek nurt narzucił w Egipcie swoją hegemonię". Dodał, że wszystkie osoby biorące udział w podobnych zamieszkach będą mogły być aresztowane na podstawie nowych przepisów o zwalczaniu bandytyzmu.
Do starć doszło w dzielnicy Imbaba, położonej w południowo zachodnim rejonie stolicy Egiptu, po tym jak muzułmanie zaatakowali kościół Saint-Mina należący do chrześcijan obrządku koptyjskiego.
Napastnicy twierdzili, że chcieli oswobodzić kobietę-chrześcijankę, która - według nich - chciała przejść na islam i była siłą przetrzymywana w kościele. W ostatnich dniach muzułmanie wielokrotnie oskarżali mniejszość chrześcijańską, że stosując przemoc, usiłuje zapobiec przechodzeniu jej członków na islam.
Według przedstawiciela parafii, ojca Herminy, ofiary śmiertelne sobotnich starć to Koptowie, do których strzelali salafiści (jedno ze skrajnych ugrupowań fundamentalistów islamskich - PAP).
Dziennikarz agencji AFP widział muzułmanów obrzucających chrześcijan koktajlami Mołotowa. Wojsko usiłowało rozdzielić walczące strony strzelając w powietrze.
Piątkowy wiec salafistów w Kairze przerodził się w manifestację poparcia dla Osamy bin Ladena, zabitego przez amerykańskich komandosów przywódcy Al-Kaidy.
Koptowie stanowią - według różnych szacunków - od 6 do 10 proc. ludności Egiptu i są najliczniejszą mniejszością chrześcijańską na Bliskim Wschodzie.