W środę w Strasburgu odbyła się debata na temat polityki zagranicznej UE. Wzięła w niej udział szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Debatę w PE zdominował temat arabskiej "wiosny ludów", w szczególności sytuacja w Syrii i Libii. Poruszono też temat prześladowań chrześcijan w Egipcie.
"Powinniśmy potępiać wszystkich tych, którzy starają się używać przekonań religijnych jako narzędzia opresji i wspierać tych, którzy promują tolerancję w Syrii, Pakistanie, Egipcie, czy gdziekolwiek indziej" - powiedziała Ashton. Dodała, że wystosowuje w sprawach przestrzegania praw człowieka wiele apeli, ale "potrzebne są działania". Wśród nich wymieniła sankcje, które UE nałożyła we wtorek na Syrię (zamrożenie aktywów i zakaz podróżowania dla 13 przedstawicieli reżimu prezydenta Baszara el-Asada, embargo na dostawy broni i wstrzymanie umowy stowarzyszeniowej z UE).
Ashton poinformowała, że UE planuje otworzyć biuro w stolicy libijskich powstańców - Bengazi, by ułatwić współpracę z powstańczymi władzami. "Zamierzam otworzyć biuro w Bengazi, by móc ruszyć z pomocą (...) w celu wspierania społeczeństwa obywatelskiego, tymczasowej Narodowej Rady Libijskiej" - oświadczyła. Dodała, że wsparcie ze strony UE będzie dotyczyło kwestii bezpieczeństwa i rozbudowy demokratycznych instytucji. Podkreśliła, że aby otworzyć biuro w Bangazi potrzebne są środki finansowe.
Szefowa unijne dyplomacji przypomniała, że UE zaangażowała się w planowanie militarnego wsparcia pomocy humanitarnej w Libii. "Jesteśmy gotowi, by na prośbę Narodów Zjednoczonych wesprzeć obywateli przy użyciu europejskich zasobów" - powiedziała Ashton. Przyznała, że UE powinna działać "szybciej i zręczniej".
Podczas debaty nie zabrakło słów krytyki wobec Ashton za brak jednolitej i przemyślanej strategii w działaniach zewnętrznych UE oraz zwlekanie z kluczowymi decyzjami, m.in. ws. Libii. Usłyszała zarzuty o słabe sankcje wobec syryjskiego reżimu, które nie obejmują prezydenta Asada. Pojawiały się jednak głosy, że działalność Ashton "paraliżują" duże kraje unijne i że jest ona "kozłem ofiarnym" ich interesów, które uniemożliwiają jednolite, zdecydowane poczynania UE jako całości.
W opinii Josepha Daula z Europejskiej Partii Ludowej, chociaż Libia stanowi przykład, że Unia jest w stanie podejmować wspólne działania, to jednak pozostaje ona "karłem" na arenie międzynarodowej i potrzebuje silnej polityki zagranicznej. Z kolei lider socjaldemokratów Martin Schulz podkreślił, że "kraje UE podejmują jednostronne decyzje, które fragmentaryzują, a nie spajają Europę". Wytknął, że Francja, Niemcy i Wielka Brytania dostarczały broń Libii, a teraz potępiają w ramach UE przemoc stosowaną przez reżim Muammara Kadafiego.
"W Syrii zginęło 800 osób, 8 tysięcy jest aresztowanych i torturowanych. A co robi Unia? Zamraża aktywa 13 osób, wśród których nie ma Asada, najbardziej brutalnego dyktatora" - grzmiał liberał Guy Verhofstadt, który nazwał wydarzenia w Syrii "arabskim Tanianmenem". Poparła go zielona lewica. Takis Hadjigeorgiu z tej frakcji powiedział, że Ashton jest "zakładnikiem" dużych krajów UE, które blokują działania UE.
"Nie brakuje mi ambicji co do tego, czym Europa może być, ale działam w ramach tego, czym jesteśmy teraz" - odpierała zarzuty Ashton. Zasugerowała, że kraje UE nie dzielą "pasji parlamentu" w sprawach polityki zagranicznej.