Allende, prezydent Chile w latach 1970-1973, poniósł śmierć w bombardowanym z rozkazu generała Augusto Pinocheta pałacu prezydenckim La Moneda w Santiago.
Do ekshumacji, która jest częścią wszczętego w lutym śledztwa mającego na celu ostateczne ustalenie na drodze sądowej przyczyn tajemniczej śmierci Allendego, doszło na cmentarzu w centrum Santiago. Zarządził ją w połowie kwietnia stołeczny sąd na prośbę rodziny byłego szefa państwa.
Jak podaje hiszpański dziennik "El Pais", w ekspertyzie uczestniczyć będzie m.in. pięciu zagranicznych ekspertów.
Podczas ekshumacji obecni byli bliscy prezydenta-socjalisty, m.in. jedna z jego trzech córek, senator Isabel Allende.
"To, że możemy ustalić na drodze prawnej przyczyny śmierci (Allendego) i niezwykle brutalne okoliczności, które jej towarzyszyły, jest naszym zdaniem ważne dla kraju i dla świata" - powiedziała socjalistyczna deputowana.
Rodzina jest przekonana, iż Allende popełnił samobójstwo. Zginął w ostrzeliwanym z ziemi i powietrza przez czołgi i samoloty pałacu prezydenckim, gdy dalsza obrona stała się już niemożliwa. Miał 65 lat. Tezę o samobójstwie potwierdza m.in. świadectwo jednego z lekarzy prezydenta, który w czasie ewakuacji pałacu wszedł do sali, w której Allende odebrał sobie życie, aby nie wpaść w ręce atakujących.
Jak pisze "El Pais", niektórzy wątpią w prawdziwość oficjalnej wersji wydarzeń, sugerując, że Allende mógł zostać zamordowany lub że nie udało mu się popełnić samobójstwa i musiał zostać dobity przez jednego z najbliższych współpracowników. Tezy tej broni chilijski pisarz i dziennikarz Camilo Taufic, który po wielu latach badań doszedł do wniosku, że chodziło o "samobójstwo wspomagane".
Zwłoki Allendego były poprzednio poddane dwóm ekspertyzom. Po raz pierwszy przed przeprowadzonym w wielkim pośpiechu i tajemnicy na rozkaz Pinocheta dyskretnym pochówkiem na cmentarzu w Vina del Mar, odległym o 125 kilometrów od stolicy, a po raz drugi po przywróceniu demokracji w Chile w 1990 roku.