Dyrektor mającego siedzibę w Londynie Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, Rami Abdel Rahman, powiedział, że operacja trwa i liczba ofiar może się zwiększyć.
Szczegóły na temat działań sił bezpieczeństwa są bardzo skąpe z racji przerwania łączności z regionem. AFP pisze, powołując się na anonimowe źródło, że w sobotę siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać, by rozproszyć ponad 1000 demonstrantów, którzy protestowali w związku ze śmiercią cywila zabitego w przeddzień.
Z kolei oficjalna agencja Sana poinformowała w niedzielę, że zginęli czterej policjanci, a ponad 20 zostało rannych, gdy "uzbrojone bandy" zaatakowały obiekty wojskowe i posterunki policji.
Do aktów przemocy doszło również w mieście Dajr az-Zaur, we wschodniej Syrii, gdzie policja zraniła wielu ludzi ostrzeliwując 7 tys. demonstrantów, którzy chcieli obalić pomnik nieżyjącego prezydenta Hafeza el-Asada - ojca obecnego szefa państwa, Baszara.
"Tłum dotarł do Placu Prezydenckiego, gdzie powitały go kule policji i pojazdy opancerzone" - powiedział w niedzielę agencji Reuters świadek zajścia. Inny rozmówca, miejscowy lekarz, oświadczył, że sześciometrowy pomnik Hafeza jest bodaj ostatnim w mieście, gdyż wszystkie inne popiersia i pomniki byłego prezydenta zniszczono.
Hafez el-Asad rządził Syrią żelazną ręką przez 30 lat do śmierci w roku 2000, kiedy rządy przejął jego syn Baszar, który - jak pisze Reuters - utrzymuje w stanie nienaruszonym autokratyczny system rządów.
Obrońcy praw człowieka twierdzą, że od marca, gdy na ulice wyszli pierwsi antyprezydenccy demonstranci, siły bezpieczeństwa lojalne wobec Asada zabiły co najmniej 1100 cywilów, próbując stłumić protesty.