Taki jest, jak podkreślają włoskie media, szczęśliwy finał długiego dochodzenia w sprawie monumentu z greckiego marmuru, przedstawiającego cesarza Kaligulę w szatach Zeusa, który siedzi na tronie. Pochodzi on z nielegalnych wykopalisk archeologicznych w miejscowości Nemi od Rzymem. Nie były one nigdzie zarejestrowane, a całkowitą kontrolę nad nimi przejęła grupa przestępcza, zajmująca się procederem przemytu i sprzedaży antycznych skarbów.

Reklama

Wszystko zaczęło się w styczniu tego roku, gdy włoska Gwardia Finansowa skonfiskowała w nadmorskiej Ostii dwa olbrzymie fragmenty rzeźby z marmuru w ciężarówce, w której ukryte były wśród zwałów gruzu. Były one już gotowe do wywiezienia, zapewne w kierunku Szwajcarii, skąd miały trafić na nielegalny światowy rynek handlu bezcennymi zabytkami archeologicznymi.

Dochodzenie wszczęte przez Gwardię Finansową pozwoliło ustalić, że fragmenty monumentalnej figury pochodzą z nielegalnych wykopalisk, prowadzonych na terenie rolnym w Nemi. Miejscowy sąd nakazał natychmiastową konfiskatę tego terenu. W kwietniu rozpoczęły się tam wykopaliska, nad przebiegiem których czuwał urząd konserwacji zabytków i dóbr archeologicznych regionu Lacjum. Archeolodzy odkryli tam ogromny kompleks term i fontann przy starożytnej willi. W trakcie prac znaleźli 250 zabytków i eksponatów, wśród nich - głowę pomnika Kaliguli.

Teraz odnaleziona i uratowana figura zostanie poddana konserwacji, a także rekonstrukcji. Następnie trafi do muzeum w Nemi , położonego w pobliżu terenu starożytnej willi , gdzie prowadzono nielegalne wykopaliska. Włoska prasa podkreśla, że terytorium Lacjum wciąż przynosi niezwykłe archeologiczne niespodzianki. Ale, jak zauważa dziennik "Corriere della Sera", to, co się wydarzyło w Nemi, jest też powodem do podniesienia alarmu w związku z coraz większym procederem nielegalnych wykopalisk i międzynarodowego handlu bezcennymi zabytkami z Włoch.