Zapytany o źródło wiedzy w tej sprawie powiedział, że poza doniesieniami z polskiej prokuratury białoruscy działacze mają i inne "podstawy uważać, że ta informacja jest bezwarunkowo prawdziwa".

Jego zdaniem przekazanie danych nastąpiło, gdy Polska wiedziała już o problemach wokół rachunków bankowych białoruskiej opozycji na Litwie. "Oceniamy to jako współudział strony polskiej w represjach politycznych na Białorusi" - powiedział Łabkowicz. Dodał, że takie działania Polski "całkowicie dyskredytują" wypowiedzi jej przedstawicieli krytyczne wobec władz w Mińsku.

Reklama

Przyznał, że nie wie, kogo dokładnie z przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego dotyczą informacje przekazane przez Polaków. To, że strona polska nie wyjaśnia tego, świadczy - jego zdaniem - o jej nieodpowiedzialności wobec losów osób zagrożonych represjami.

Zapytany o oczekiwania dalszego rozwoju sytuacji, odparł: "Liczymy na solidarność obrońców praw człowieka na całym świecie, będziemy pracować, póki nas wszystkich nie pozamykają".

Jak podała wcześniej PAP, polska prokuratura zrealizowała wniosek Białorusi o pomoc prawną ws. białoruskiego obrońcy praw człowieka, szefa Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna" Alesia Bialackiego. Według Michała Dworczyka z polskiej fundacji "Wolność i Demokracja" Warszawa przekazała też dane o kontach bankowych innych przedstawicieli opozycji na Białorusi.

Bialacki został zatrzymany w ubiegłym tygodniu w Mińsku i oskarżony o ukrywanie dochodów. Nastąpiło to po przekazaniu władzom białoruskim danych o jego koncie na Litwie przez Ministerstwo Sprawiedliwości w Wilnie. Współpracownik Bialackiego Walancin Stefanowicz ogłosił, że na koncie szefa "Wiasny" znajdowały się nie jego osobiste środki, lecz pieniądze z zagranicznych fundacji na działalność organizacji. Dodał, że były one wykorzystywane na pomoc osobom prześladowanym z przyczyn politycznych.