Aresztowany 4 sierpnia Bialacki to jeden z najbardziej znanych białoruskich opozycjonistów, lider walczącej o prawa człowieka, nielegalnej na Białorusi, organizacji "Wiasna". Finanse organizacji były przechowywane na kontach innych krajów - w tym Polski. Bialackiego oskarżono o ukrywanie dochodów, bo - jak stanowi białoruskie prawo - także te zagraniczne muszą być na Białorusi opodatkowane. Pomocy Białorusi udzieliła Litwa, oraz - jak się okazało w czwartek - także Polska. Krytykują to MSZ i organizacje broniące praw człowieka.
W piątek Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej przyznał, że polska prokuratura - na wniosek prokuratury białoruskiej - w czerwcu tego roku w ramach pomocy prawnej przekazała jej dane o przepływach na tym koncie za cztery ostatnie lata.
W związku z tym prokurator generalny Andrzej Seremet zlecił sprawdzenie i analizę białoruskich wniosków o pomoc prawną z ostatniego czasu. Będzie to dotyczyć lat 2009-11. Ustalono, że w 2010 r. Polska udzieliła Białorusi pomocy prawnej w 172 sprawach, ale w większości były to tzw. zwykłe sprawy kryminalne.
Co do sprawy Bialackiego Seremet nakazał wszcząć wewnętrzne postępowanie służbowe w prokuraturze, w ramach którego prokuratorzy PG - przede wszystkim z departamentu współpracy międzynarodowej (kieruje nim prok. Krzysztof Karsznicki, a zastępcą jest Anna Wiśniewska - PAP) - składają swoje oświadczenia. Wyniki wstępnego postępowania mają być znane do wtorku, gdy Seremet ma podjąć dalsze decyzje. "W tym także możliwe są decyzje personalne, o ile okaże się, że są po temu podstawy" - powiedział Kujawski.
Z przepisów wynika, że postępowanie wyjaśniające poprzedza ewentualne postępowanie dyscyplinarne, które może się skończyć wymierzoną przez sąd dyscyplinarny karą od upomnienia aż do usunięcia z prokuratury. Możliwe jest też zawieszenie prokuratora w czynnościach służbowych lub zdymisjonowanie z kierowniczego stanowiska.
Jak ustaliła PAP, wniosek o pomoc prawną do polskiego ministerstwa sprawiedliwości wysłało ministerstwo białoruskie. Polski resort przekazał sprawę Prokuraturze Generalnej, gdzie - w departamencie współpracy międzynarodowej - zapadła decyzja, by sprawę przekazać do realizacji Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Ta zaś nakazała uzyskać wyciąg z konta Aliksandra Bialackiego jednej ze stołecznych prokuratur rejonowych. 27 czerwca odpowiedź, podpisaną z upoważnienia Karsznickiego przez Wiśniewską, przekazano ministerstwu w Mińsku. Postępowanie nie obejmuje nadzorującej pion międzynarodowej zastępczyni Seremeta Marzeny Kowalskiej. Jak podkreślił Kujawski, w dokumentach nie ma śladu, by miała w tej decyzji jakiś udział.
Według Kujawskiego "wszystko wskazuje na to", że nie było innych spraw, w których Polska udzieliła pomocy białoruskim władzom w sprawie opozycjonistów. Według niego poza sprawą Bialackiego dotąd ujawniono jeszcze jeden wniosek dotyczący pomocy prawnej w sprawie osoby, o której białoruska prokuratura stwierdziła, że była uczestnikiem opozycyjnej demonstracji.
"I w tej sprawie odmówiliśmy udzielenia pomocy" - podkreślił. W tym wypadku prokuratura powołała się na przepis art. 19 polsko-białoruskiej umowy o pomocy prawnej ratyfikowanej w 1994 r., w myśl którego pomocy nie udziela się, jeśli mogłoby to "zagrozić suwerenności lub bezpieczeństwu państwa, albo pozostawałoby w sprzeczności z podstawowymi zasadami prawa strony wezwanej".
Jak poinformował Kujawski, Seremet postanowił też, że wszystkie wnioski strony białoruskiej o pomoc prawną, a dotyczące obywateli tego kraju, będą konsultowane z Prokuraturą Generalną, bo obecnie pomoc ta jest zdecentralizowana i np. prokuratura w Grodnie może się zwrócić wprost do prokuratury w Białymstoku - bez wiedzy centrali w Warszawie. "Gdy będziemy mieć choćby cień wątpliwości, że sprawa może być związana z działalnością opozycyjną, będziemy weryfikować te dane we współpracy z MSZ" - zapewnił Kujawski. Nowe zalecenia Seremet skierował w piśmie do wszystkich prokuratur okręgowych i apelacyjnych.
Prokuratura przyznała, że w styczniu tego roku doszło do spotkania Seremeta z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. "Wtedy zostaliśmy ostrzeżeni, że wnioski o pomoc prawną z Republiki Białoruś mogą służyć do zwalczania opozycji demokratycznej. Z tego co wiem, wtedy nie padły jeszcze informacje na temat konkretnego mechanizmu, którym posłuży się strona białoruska, żeby zwalczać opozycję" - zaznaczył.
Według niego obecnie wypracowano "wstępne procedury postępowania" w przypadku realizacji wniosków o pomoc prawną z Białorusi, ale do konsultacji w tej sprawie doszło już po realizacji białoruskiego wniosku dotyczącego rachunku bankowego, będącego w istocie kontem "Wiasny".
Kujawski podkreślił zarazem, że umowa nie przewiduje możliwości weryfikacji przez stronę polską danych przedstawionych w białoruskich wnioskach o pomoc prawną. "W oparciu o tę umowę nie możemy żądać żadnych dodatkowych materiałów, tzn. nie mamy prawa wglądu do materiałów strony białoruskiej" - powiedział. Odnosząc to do sprawy Bialackiego podkreślił, że z treści wniosku w jego sprawie nie wynikało, by Bialacki miał cokolwiek wspólnego z działalnością o charakterze opozycyjnym. Znajdował się w nim jedynie "lakoniczny opis zarzutu sformułowanego wobec obywatela białoruskiego" - poinformował Kujawski. Jak zaznaczył, "czy ten opis był właściwy, czy był wystarczający w tym stanie prawnym, to oceni postępowanie wyjaśniające prowadzone przez Prokuraturę Generalną".
Według prokuratury zgodnie z polsko-białoruską umową, strona białoruska jest zobligowana do tego, żeby stronie polskiej przedstawiać kwalifikację prawną oraz opis czynu, którego dotyczy wniosek o pomoc prawną. Podkreślił, że jeszcze w 2010 r. Departament Współpracy Międzynarodowej PG zwrócił się do wszystkich prokuratorów okręgowych i apelacyjnych, żeby szczegółowo badali wnioski pod kątem tych formalnych wymogów.
Dziennikarze pytali Kujawskiego o możliwość zawieszenia wykonywania, czy renegocjacji polsko-białoruskiej umowy o pomocy prawnej z 1994 r. - czego domagają się niektórzy politycy. "To delikatna sprawa, trzeba o to pytać MSZ" - odpowiadał.
"To jest umowa o pomocy prawnej dotycząca nie tylko spraw karnych, ale też rodzinnych, czy pracowniczych. Są mieszane małżeństwa polsko-białoruskie, Polacy mają krewnych na Białorusi i odwrotnie. Musimy pamiętać, że ewentualne jednostronne zawieszenie umowy przez stronę polską mogłoby się spotkać z wzajemnością po stronie białoruskiej" - tłumaczył Kujawski.
Jak powiedział, prokuratura jest gotowa przeprosić za to działanie po zbadaniu, czy zawiodły procedury, czy konkretni ludzie nie wykonali zaleceń Prokuratora Generalnego.
Szef MSZ Radosław Sikorski, który w styczniu tego roku w rozmowie z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem uczulał ws. działania białoruskiej prokuratury, przeprosił w piątek Białorusinów za "karygodny błąd" polskich organów ścigania.