Decyzję w jej sprawie podjął litewski Departament ds. Migracji. Radzina, która uciekła z Białorusi w marcu w nieznanych okolicznościach, zwróciła się o azyl na Litwie na początku sierpnia. Jej prośbę poparło tamtejsze MSZ.

Reklama

"Jestem wdzięczna władzom Litwy za to, że przyznały mi azyl polityczny. Po raz pierwszy w ciągu 14 lat, kiedy pracuję jako niezależny dziennikarz białoruski, czuję się bezpiecznie. Nie uważam się jednak za emigrantkę i mam zamiar wrócić na Białoruś, kiedy tylko zmieni się sytuacja. A w to, że (prezydentowi Alaksandrowi) Łukaszence zostało mało czasu, nie wątpię" - oznajmiła Radzina.

Dziennikarka była wśród działaczy opozycji, którym postawiono zarzuty w sprawie karnej o masowe zamieszki, wszczętej po manifestacji opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenkich 19 grudnia. Zatrzymana po demonstracji, przez ponad miesiąc była w areszcie śledczym KGB w Mińsku. Potem zwolniono ją w zamian za zobowiązanie, że nie wyjedzie z kraju.

W marcu Radzina uciekła z Białorusi, jak później ujawniła - do Rosji. W Moskwie zwróciła się do tamtejszego biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Najpierw pomocy udzieliła jej Holandia, ale dziennikarka zdecydowała się na wyjazd na Litwę, bo tam obecnie zarejestrowana jest Karta'97 i tam pracuje jej zespół.

O tym, że znajduje się na Litwie, Radzina ogłosiła w czasie, gdy stało się jasne, że kraj ten przekazał władzom w Mińsku dane o koncie bankowym białoruskiego obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego. Te informacje umożliwiły służbom białoruskim jego aresztowanie i oskarżenie go o przestępstwa podatkowe.

Przed Radziną Białoruś opuścił w nieznanych okolicznościach były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz, który otrzymał azyl polityczny w Czechach.