W Jardinje siły KFOR zostały ostrzelane podczas protestu przez tłum kosowskich Serbów, na co odpowiedziały gazem łzawiącym i kulami gumowymi. Sześciu Serbów zostało rannych - podały miejscowe władze.
"Wszyscy ranni zostali przewiezieni do szpitala. Apelujemy do ludzi o zachowanie spokoju. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna"- powiedział burmistrz pobliskiego miasta Leposavić. Rzecznik sił KFOR powiedział w Prisztinie: "Użyliśmy gumowych kul w samoobronie. Nie wiemy, czy ktoś został ranny".
W tym samym regionie doszło we wtorek do jeszcze jednego incydentu. "Czterech żołnierzy KFOR zostało rannych w wybuchu bomby domowej produkcji, w tym jeden ciężko. Został ewakuowany helikopterem" - powiedział agencji AFP rzecznik KFOR.
W połowie września mieszane ekipy sił międzynarodowych KFOR i unijnej misji Eulex oraz policjantów i celników kosowskich obsadziły granicę między Kosowem a Serbią mimo protestów Belgradu.
Do zamieszek na tle etnicznym oraz blokady przejść granicznych w Jarinje i Brnjaku doszło w lipcu, gdy władze Kosowa nałożyły embargo na import z Serbii. Serbia, która nie uznaje niepodległości Kosowa i nadal uważa je za swoją prowincję, odpowiedziała tym samym w stosunku do towarów z kosowskimi znakami celnymi.
Konflikt zaczął się od tego, że na polecenie premiera Hashima Thaciego usunięto z przejść granicznych miejscowych Serbów, którzy pełnili służbę w kosowskich jednostkach na obu przejściach.
2 września Belgrad i Prisztina doszły do porozumienia w sprawie znaków celnych.
Od zakończenia wojny w Kosowie w 1999 roku tamtejsi Serbowie odmawiają uznawania władzy kosowskich Albańczyków nad Kosowem, które historycznie stanowiło kolebkę serbskiej kultury i serbskiego prawosławia.
Na północy Kosowa, w Mitrovicy i wokół tego miasta, zamieszkuje ok. 80 tys. Serbów, cieszących się poparciem rządu w Belgradzie. Większość instytucji na północy Kosowa funkcjonuje do dziś zgodnie z prawem serbskim i finansowanych jest przez Belgrad.