"Strategiczne znaczenie tych dwóch spraw jest niewspółmierne" - oświadczył szef MSZ w opublikowanej w środę rozmowie z gazetą internetową "Ukrainska Prawda". "Uważam, że na tym etapie żadne względy polityczne nie powinny wpływać na przygotowania do parafowania tego dokumentu (umowy stowarzyszeniowej - PAP). Europejczycy mają świadomość, że umowa ta stanie się ważnym elementem (...) na rzecz wzmocnienia zasad demokracji i praworządności w naszym kraju" - powiedział Hryszczenko.
Szef ukraińskiej dyplomacji zaznaczył, że Ukraina oczekuje na zawarcie umowy stowarzyszeniowej tak samo, jak i Unia Europejska. "Pod względem gospodarczym i politycznym Ukraina potrzebna jest UE nie mniej, niż UE potrzebna jest Ukrainie. I właśnie z takiej perspektywy traktowaliśmy negocjacje. Jest to zrozumiałe i dla Brukseli, dlatego też negocjatorzy europejscy mają wszystkie konieczne motywy, by wykazać elastyczność i nie przeciągać tego procesu" - podkreślił, dodając, że władze w Kijowie oczekują, iż umowa stowarzyszeniowa zostanie podpisana już w grudniu, podczas szczytu Ukraina-UE.
W rozmowie z "Ukrainską Prawdą" Hryszczenko odpowiedział też na pytanie, dlaczego sprawa Tymoszenko, która jest sądzona za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 r., wywołała negatywną reakcję zarówno na Zachodzie, jak i w Rosji.
"Tymoszenko jest byłą premier i znanym politykiem. Jest oczywiste, że wielu ludzi utrzymywało z nią kontakty, gdy w 2009 r. rzeczywiście pomogła Europie w czasie kryzysu gazowego (doprowadziła do odnowienia wstrzymanych wówczas dostaw gazu z Rosji przez Ukrainę do UE - PAP). Jedynym problemem jest to, że zrobiła to na rachunek każdego Ukraińca (...). Do dziś płacimy za te umowy wysoką cenę. Może właśnie dlatego Europejczycy i Rosjanie gotowi są jej bronić, lecz ukraińscy obywatele i politycy chcą się dowiedzieć, dlaczego do tego doszło. Za nasze pieniądze" - oświadczył szef MSZ Ukrainy.
We wtorek ukraińska prokuratura w związku z nieprawidłowościami przy zawieraniu umów gazowych z Rosją zażądała dla Tymoszenko kary siedmiu lat więzienia, trzyletniego zakazu zajmowania "określonych stanowisk" oraz wypłacenia państwowemu koncernowi paliwowemu Naftohaz Ukrainy odszkodowania w wysokości 1,5 mld hrywien (609 mln złotych).
W środę rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, Maja Kocijanczicz, wyraziła opinię, że będzie "niemożliwe uniknięcie pytania" na ten temat na szczycie Partnerstwa Wschodniego, który rozpoczyna się w czwartek w Warszawie. Oczekiwany jest na nim prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Trwający w Kijowie proces Julii Tymoszenko skłonił wiele krajów zachodnich, z Francją i Niemcami na czele, do apeli, by zamrozić toczące się obecnie negocjacje z Ukrainą o nowej umowie o pogłębionym stowarzyszeniu i wolnym handlu.
Jeśli w wyniku procesu była premier Ukrainy zostanie skazana, zamknie jej to drogę do udziału w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. W wyborach prezydenta Ukrainy na początku roku Tymoszenko była najważniejszą konkurentką ich zwycięzcy, obecnego szefa państwa Wiktora Janukowycza. Więziona od prawie dwóch miesięcy w areszcie była premier jest obecnie przywódczynią największego ugrupowania ukraińskiej opozycji parlamentarnej, Bloku Julii Tymoszenko.