"Nie chodzi tu o przysługę za przysługę, ale o to, byśmy krok po kroku mogli przezwyciężyć słabości strefy ero, polegające na tym, że nie stanowimy unii politycznej. Od wczoraj moje stanowisko się nie zmieniło" - powiedziała Merkel na konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym i premierem Włoch Mario Montim.

Reklama

Dodała, że wzmocnienie dyscypliny budżetowej w strefie euro poprzez zmiany w traktacie UE będzie "pierwszym krokiem", ale "nie jest przesłanką do zmiany zdania" na temat wspólnych obligacji krajów wspólnej waluty. "Nie uważam, by euroobligacje były potrzebne" - oceniła.

W czwartek niemiecka prasa poinformowała, że chociaż rząd oficjalnie podtrzymuje sprzeciw wobec wspólnych obligacji strefy euro, to za kulisami prowadzone są już dyskusje o tym, pod jakimi warunkami Berlin może pójść na ustępstwa w tej sprawie. Według dziennika "Bild", który powołuje się na informacje z frakcji koalicyjnych, Niemcy mogą być zmuszone do zaakceptowania euroobligacji w zamian za wprowadzenie do traktatu UE zmian, które wzmocnią skuteczność unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu.

"Financial Times Deutschland" zwraca uwagę, że Merkel, krytykując w minionych dniach propozycje wprowadzenia wspólnych obligacji eurolandu, mówiła przede wszystkim o "nieodpowiednim czasie" na takie pomysły, a nie o tym, iż są one chybione.

"Nie mówimy +nigdy+. Mówimy jedynie: żadnych euroobligacji w obecnych okolicznościach" - powiedział gazecie chadecki polityk Norbert Barthle.

Jak pisze "FTD", "w chadecji postawę Merkel zrozumiano tak, że na szczycie UE 9 grudnia kanclerz mogłaby zasygnalizować otwartość na euroobligacje, jeśli jej partnerzy pójdą na ustępstwa w sprawie zmiany traktatu i zaostrzeniu sankcji" za łamanie dyscypliny budżetowej.

"Jeśli przeforsujemy te realne możliwości ostrych sankcji w strefie euro, możemy też zbliżyć się do tematu euroobligacji" - powiedział Barthle.

Reklama

Według "FTD", Merkel łatwiej byłoby zgodzić się na euroobligacje niż spełnić życzenie Francji, by Europejski Bank Centralny udzielał kredytów krajom członkowskim eurolandu.

KE przedstawiła w środę trzy warianty takich wspólnych, "stabilizacyjnych obligacji" strefy euro. Ich zwolennicy mówią, że to jedyny ratunek, by szybko wyjść z kryzysu zadłużenia eurolandu. Niemcy uważają z kolei, że euroobligacje oznaczają wspólną odpowiedzialność za długi, która zmusi kraje o solidnych finansach do ponoszenia kosztów niegospodarności krajów z nadmiernym zadłużeniem.

"Financial Times Deutschland" pisze też w czwartek, że poważny niepokój wywołały w środę problemy Niemiec ze sprzedażą własnych obligacji; nabywców nie znalazła jedna trzecia 10-letnich obligacji, za które Niemcy zamierzały uzyskać 6 mld euro. "Analitycy mówią o klęsce i wskazują na ogromną nieufność azjatyckich i amerykańskich inwestorów do strefy euro" - pisze "FTD". Według gazet kłopoty ze sprzedażą niemieckich obligacji to "pierwszy sygnał alarmowy", że kryzys dotyka już "twardego rdzenia" strefy euro, a nie jej peryferii.