Przedstawiciele opozycyjnych partii i organizacji obywatelskich zwołali wiec pod budynkiem opery w Budapeszcie, w której odbędą się uroczystości związane z nową konstytucją, która weszła w życie 1 stycznia. Uczestnicy wiecu twierdzą, że premier Viktor Orban i jego prawicowa partia Fidesz, która dysponuje w parlamencie większością dwóch trzecich, przeforsowała ustawy podkopujące system demokratyczny i zwiększające kontrolę polityczną m.in. nad bankiem centralnym i mediami.
Wiec organizuje Koalicja Demokratyczna (DK) byłego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya, socjaliści (MSZP) i zieloni z LMP (Polityka Może Być Inna). Socjalistyczny poseł do parlamentu Timor Szanyi zaapelował do uczestników wiecu, aby powstrzymali się od własnych apeli i skupili się pod wspólnym hasłem: "Republika Węgierska pewnego dnia powróci". W nowej ustawie zasadniczej zmieniono nazwę państwa z Republiki Węgierskiej na Węgry.
Adam Mirkoczky ze skrajnie nacjonalistycznej partii Jobbik zapowiedział, że jego ugrupowanie będzie się trzymało z daleka zarówno od wiecu, jak i uroczystości związanych z nową konstytucją. Uważa on, że rządzący Fidesz cynicznie celebruje konstytucję, którą poparli tylko członkowie tej partii w parlamencie. Potępił też demonstrację przed operą, określając ją jako "liberalno-anarchistyczną".
Posłanka z ramienia Fideszu Gabriella Selmeczi powiedziała, że rząd poprawia błędy ery Gyurcsanya. "Zwolennicy Gyurcsanya, który doprowadził kraj do ruiny, sieją zamęt i chaos oraz zachęcają ludzi do łamania prawa" - dodała.