Tygodnik nawiązał do protestu, jaki prezydent Czech Vaclav Klaus skierował do powiązanej z CDU Fundacji Konrada Adenauera, która jakoby zagroziła wycofaniem sponsoringu zorganizowanej w Pradze konferencji naukowej na temat europejskiego kryzysu zadłużeniowego, gdyby miał na niej wystąpić ekspert znany z poglądów bliskich prezydentowi.
Sposób, w jaki prezydent ruszył tutaj do walki, dał przedsmak tego, czego należy oczekiwać, gdy obecny pan na zamku praskim dokładnie za rok opuści swój urząd. Klaus, jak mówią ludzie otaczający go na co dzień, jeszcze intensywniej poświęci się swemu jasno deklarowanemu życiowemu tematowi - walce przeciwko UE - napisał "Die Welt".
Gazeta cytuje wypowiedź prezydenckiego doradcy Jirzego Payne, iż Klaus w swym najgłębszym, choć nie ujawnianym publicznie przekonaniu chce zniszczenia Unii Europejskiej. Według Payne, Klaus będzie jeździł po Europie i dbał o to, by wywołane obecnym kryzysem prądy eurosceptyczne połączyły się w jeden potężny strumień.
Komentując te plany, "Die Welt" pisze: Na razie Klaus postępuje inaczej. Opowiada się na przykład za tym, by wreszcie przyjąć Turcję do UE. Nie po to, by uczynić Turcji coś dobrego. Nie, Klaus chce po prostu powiększyć problemy, które Unia ma już teraz. Czesi nazwaliby tę taktykę +tunelowaniem+. Sposób postępowania, jaki dobrze znają z gospodarki rynkowej spod znaku Klausa: firmy są od wewnątrz oczyszczane z aktywów, dopóki nie zawalą się jak domki z kart.
Pod wpływem swego prezydenta - podziwianego już choćby dlatego, że sprawuje ten urząd - Czesi coraz bardziej oddalają się od Europy. Ponadto inni aktywiści z wrogiego UE obozu przypominają, jak dobrze powodziło się pierwszej republice czechosłowackiej w czasach międzywojennych. Było się wtedy gospodarczą potęgą, +drugą Szwajcarią+, +niezależną od reszty świata+. To co prawda wyraźna przesada, ale coraz więcej Czechów w to wierzy i chce do tego powrócić - bez UE - zaznacza "Die Welt".