Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj oskarżył w piątek USA, że nie współpracują w pełni ze śledztwem dotyczącym zamordowania przez amerykańskiego żołnierza 16 cywilów w afgańskiej prowincji Kandahar. Karzaj podał w wątpliwość, czy sprawca działał w pojedynkę. Na spotkaniu z rodzinami zabitych Afgańczyków szef państwa powiedział, że przedstawiciele USA nie wykazywali gotowości do współpracy z delegacją afgańską wysłaną do zbadania masakry.
Krewni zabitych oceniali podczas spotkania, że strzelać musiała więcej niż jedna osoba. Mówili też, że nie dostali wszystkich informacji, o jakie prosili Amerykanów. Karzaj powiedział dziennikarzom pod koniec rozmów, że tego rodzaju działania i takie zachowanie nie mogą być tolerowane. To trwa za długo - podkreślił. Zapewnił, że zależy mu na dobrych stosunkach z USA, ale - jak ocenił - staje się to coraz trudniejsze. Zaznaczył, że Amerykanie muszą szanować kulturę i prawo Afgańczyków.
38-letni sierżant amerykański w ubiegłą niedzielę otworzył ogień do cywilów w wioskach położonych w pobliżu jego bazy. Zabił dziewięcioro dzieci i siedem dorosłych osób, po czym podpalił zwłoki niektórych ofiar. Niedzielna strzelanina to kolejny już w ostatnim czasie incydent, który kładzie się cieniem na stosunkach między Waszyngtonem a Kabulem. Wywołała powszechnie oburzenie i potępienie, nie tylko w Afganistanie, ale i na całym świecie.