Prezydent Rosji Władimir Putin odwołał Anatolija Sierdiukowa ze stanowiska ministra obrony. Prezydent wyjaśnił, że krok ten związany jest aferą korupcyjną w strukturach podległych resortowi obrony. Nowym ministrem obrony Federacji Rosyjskiej został 57-letni generał armii Siergiej Szojgu, obecny gubernator obwodu moskiewskiego, a wcześniej wieloletni minister ds. sytuacji nadzwyczajnych.
10 kwietnia 2010 roku Siergej Szojgu z mianowania ówczesnego premiera Władimira Putina został wiceprzewodniczącym rosyjskiej rządowej komisji, która badała katastrofę smoleńską.
50-letni Sierdiukow stał na czele resortu obrony od lutego 2007 roku. Poprzednio był szefem Federalnej Służby Podatkowej, a wcześniej - kierownikiem sklepu meblowego w Petersburgu. Uchodzi za bliskiego współpracownika premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
Mając na uwadze sytuację powstałą wokół Ministerstwa Obrony i w trosce o zapewnienie warunków dla obiektywnego śledztwa we wszystkich sprawach podjąłem decyzję o odwołaniu ministra Sierdiukowa z zajmowanego stanowiska - oświadczył Putin.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że decyzję o zdymisjonowaniu Sierdiukowa prezydent podjął samodzielnie, a Szojgu na jego następcę powołał z rekomendacji premiera.
25 października br. Komitet Śledczy FR poinformował o wszczęciu dochodzenia w sprawie nadużyć w holdingu Oboronserwis podległym Ministerstwu Obrony. W jego skład wchodzi dziewięć spółek obsługujących i zaopatrujących siły zbrojne Federacji Rosyjskiej.
Działalność holdingu nadzorowała b. dyrektor departamentu nieruchomości Ministerstwa Obrony Jewgienia Wasiliewa, zaufana współpracownica Sierdiukowa. Sam minister przez pewien czas był szefem rady dyrektorów (rady nadzorczej) Oboronserwisu.
Śledztwo dotyczy sprzedaży po zaniżonych cenach atrakcyjnych nieruchomości zwolnionych przez Ministerstwo Obrony. Straty skarbu państwa z tego tytułu Komitet Śledczy szacuje na 3 mld rubli (około 95 mln dolarów).
Komentarze (19)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszew przeciwieństwie do ciebie, ja mam rozum i potrafię samodzielnie myśleć, czego nie można powiedzieć o wszystkich tych, za których myśli i modli się TW Oj Dyr Tadeusz R.
PS nie jestem fanem żadnej partii politycznej, bo wiem, że każda z nich funkcjonuje wg kryminogennych mechanizmów (inaczej nie ma szans na przeżycie).
Kto ci to goowno napisał, Kierbel vel Olszewski, czy Blumsztajn z GWna Szechtera?
Putin awansował eksperta z komisji badającej katastrofę, więc jest oczywista oczywistość, że wykonywał swoje zadanie fałszywie.
Gdyby go zdegradował to byłoby OK.
Zwiastun następnej teorii sPISkowej
Członkowie ewentualnej komisji międzynarodowej powinni na zakonczenie swych prac iść do pierdla, aby PIS uznał ich raport.
jak u nas. najpierw kopał piłę na podwórku, później malował kominy , został premierem.
w Rosji rządzi "układ" z Petersburga, u nas z Gdańska.
P.S.
o przekrętach na kosmiczna skalę(przemyt,narkotyki) w Petersburgu za czasów Putina w tamtejszej radzie miejskiej poszukajcie sobie w sieci.
Buuuuhahahahaaaaa
To właśnie wątpliwości co do prawdziwości rosyjskich ekspertyz spowodowały wyjazd polskich biegłych do Smoleńska.
Opinia pirotechniczna tupolewa została wydana 13 kwietnia 2010 r. przez Zakład Ekspertyz Kryminalistycznych Departamentu Spraw Wewnętrznych Obwodu Smoleńskiego. Badania przeprowadzili P.A. Kremień, zastępca naczelnika Oddziału Ekspertyz Kryminalistycznych DSW Obwodu Smoleńskiego, oraz A.W. Misurkin, ekspert z zakresu badania materiałów wybuchowych, kapitan rosyjskiej milicji.
W opinii czytamy, że do badania pobrano pięć próbek, które w trakcie analiz uległy całkowitemu zniszczeniu. Tymczasem w rzeczywistości Rosjanie pobrali dziewięć próbek, co jest zapisane w protokole oględzin miejsca zdarzenia z 12 kwietnia 2010 r.
– W przekazanej Polsce ekspertyzie nr 897 stwierdzającej, że w tupolewie nie wykryto materiałów wybuchowych, nie ma informacji, co wykazały pozostałe cztery próbki i co się z nimi stało. Brak tej wiedzy powoduje, że wydana opinia jest nieprawdziwa – mówi osoba związana ze śledztwem.
W przekazanych Polsce dokumentach brakuje również szczegółowych informacji dotyczących czynności wykonanych przez rosyjskich ekspertów, m.in. tego, jaką granicę błędu przyjęto w prowadzonych badaniach.
Z dokumentów wynika, że po przeprowadzeniu badań przez Rosjan zapadła decyzja, że tupolew zostaje w Rosji. Wtedy także doszło do zniszczenia wraku Tu-154M.