O zakończeniu trwającej kilkanaście godzin akcji poinformował na konferencji prasowej zastępca komendanta norweskiej policji Roger Andresen: Zatrzymaliśmy jedną osobę. Do zatrzymania doszło w prywatnym mieszkaniu. Mężczyzna jest Norwegiem w wieku dwudziestu kilku lat - powiedział wiceszef policji.
Mężczyzna był już wcześniej znany funkcjonariuszom. Jego zatrzymanie jest uwieńczeniem akcji rozpoczętej przed północą. Policja otrzymała wówczas zawiadomienie od kierowcy nocnego autobusu, który usłyszał, że jeden z pasażerów zapowiada wysadzenie parlamentu w powietrze. Poszukiwania mężczyzny trwały od wczesnych godzin rannych.
Wokół parlamentu w Oslo rozstawiono posterunki policji uzbrojonej w broń maszynową. Otwierając sesję Stortingu jego przewodniczący Dag Terje Andersen poinformował posłów o nocnych i porannych wydarzeniach i o zagrożeniu bombowym.
Jak ostrzegł premier Jens Stoltenberg, Norwegowie muszą się przyzwyczaić do myśli, że ich kraj znów może stać się celem terrorystycznego ataku. Jakby na potwierdzenie jego słów, po południu ogłoszono alarm bombowy w mieście Sandefjord, 120 kilometrów na południe od Oslo.
Anonimowy mężczyzna zadzwonił do ratusza i poinformował o podłożonej w budynku bombie. Policja zakłada jednak, że to tylko wyjątkowo niemądry żart. 22 lipca 2011 roku Norweg Anders Breivik dokonał podwójnego zamachu terrorystycznego w Oslo i na wysepce Utoya, zabijając łącznie 77 osób.
Norweskie media, informując o dzisiejszych alarmach bombowych, nie wspominają, że właśnie dziś Anders Breivik ma urodziny - kończy 34 lata.