Sąd ogłosił wyrok po ponad siedmiogodzinnej naradzie. Wyrok jest zatem wyższy o rok od tego, czego dla Berlusconiego żądał prokurator. Nie uległa zmianie dodatkowa kara, która dla byłego premiera będzie najbardziej dotkliwa. Zakaz piastowania publicznych urzędów oznacza jego zejście ze sceny politycznej, na której przebywa od 20 lat. Oczywiście chodzi o wyrok pierwszej instancji, który może ulec zmianie w apelacji, a jeśli nie, oskarżony ma prawo odwołać się zawsze do Sądu Najwyższego.
Proces, znany we Włoszech jako "proces Ruby", a na całym świecie jako "bunga-bunga", dotyczył dwóch przestępstw, których były szef rządu miał dopuścić się niejako jednocześnie. Ponieważ łączyły go intymne stosunki z nieletnią w 2010 roku Marokanką Karimą El Marughi, w momencie, gdy znalazła się ona w areszcie za kradzież, Silvio Berlusconi jako premier zażądał jej uwolnienia, aby - jak twierdził prokurator - stosunki te nie wyszły na jaw. Stało się całkiem odwrotnie, sprawa dotarła do opinii publicznej i ówczesny premier stanął przed sądem.
Proces trwał 27 miesięcy, odbyło się 50 rozpraw, sam oskarżony wziął udział tylko w jednej, podczas której złożył oświadczenie, w którym odparł stawiane mu zarzuty.
Były premier w pisemnym oświadczeniu po wyroku oskarżył sędziów o prześladowanie. Jak napisał, był przekonany, że sąd oczyści go z zarzutów, bo - jak stwierdził - "na podstawie tego materiału dowodowego trudno uzasadnić moją winę". Berlusconi uzasadniał też, że apelacja jest nieodzowna, bo "nie chce porzucić walki o wolny i sprawiedliwy kraj".