Brytyjczycy i Holendrzy obawiają się masowego napływu po Nowym Roku gastarbeiterów z Bułgarii i Rumunii. Szukają sposobu na zamknięcie swoich rynków pracy. Rykoszetem dostają zatrudnieni tam Polacy. W Holandii propagowany jest pomysł podpisywania przez nich lojalki. DGP dysponuje dokumentem określanym jako "oświadczenie uczestnictwa". Pilotażowy program rusza 1 stycznia w 16 gminach.
Participatieverklaring to zwięzły spis wartości i zasad, których podpisujący zobowiązuje się przestrzegać. Otrzymają go wszyscy imigranci, którzy chcą się osiedlić w danej gminie, a także ci, którzy są tam już zameldowani. Nie będzie to dotyczyło jedynie imigrantów o wysokich kwalifikacjach i studentów.
W dokumencie czytamy m.in., że podstawowe wartości w Holandii to wolność, równość, solidarność i uczestnictwo w życiu społecznym i że wszyscy mają te same prawa i obowiązki: mężczyźni, kobiety, homoseksualiści, heteroseksualiści, wierzący, niewierzący itd. Dokument informuje także o prawach do zatrudnienia i pracy na uczciwych zasadach, a także do płacy minimalnej.
Dokument nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami prawnymi - zapewnia "DGP" Ivar Noordenbos z biura prasowego ministerstwa pracy. Czemu zatem służy? Krytycy rozwiązania przekonują, że to pierwszy krok na drodze do wprowadzenia miękkich ograniczeń na rynku pracy. Już wcześniej radni z Partii Wolności Geerta Wildersa proponowali wprowadzenie zakazu osiedlania się pracowników z Europy Środkowej w Hadze. Z kolei wicepremier i minister pracy Lodewijk Asscher w sierpniu w liście otwartym namawiał unijnych przywódców do wprowadzenia ograniczeń dla imigrantów.
Reklama