Wszystko zaczęło się w 2005 roku od osobistej decyzji Władimira Putina, który polecił modernizację rosyjskich szpitali. Rozpoczęły się zakupy. Jednak dostawcy brali za sprzęt stawki dwu-, a nawet trzykrotnie przekraczające wartości rynkowe. Sprawa wypłynęła pięć lat później. Działanie "oszustów" potępiał ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew. Wszczęto śledztwo, w którym zarzuty dotyczyły ponad stu osób. Do więzień trafiło kilkunastu biznesmenów i urzędników.
Agencja Reutera ustaliła jednak, że w zyskowny proceder zaangażowanych było dwóch bogatych współpracowników Władimira Putina, z których żaden nie poniósł odpowiedzialności. Mieli oni sprzedać w Rosji sprzęt wart niemal 200 milionów dolarów. Do banku w Szwajcarii mieli zaś przekazać 84 miliony dolarów zysku. Historie transakcji wskazują zaś, że 48 milionów trafiło w efekcie do firmy, która brała udział w budowie luksusowej posiadłości nad Morzem Czarnym. Posiadłość ta nazywana jest Pałacem Putina po tym, jak jeden z biznesmenów przyznał, że zbudowano ją dla obecnego rosyjskiego prezydenta. Przy czym Kreml zaprzecza jakimkolwiek związkom Putina z ową posiadłością.
Chodzi konkretnie o firmę Petromed z Petersburga - rodzinnego miasta Władimira Putina. Na jej czele stał znajomy obecnego prezydenta, Dmitrij Gorelow. Kupuje on sprzęt od brytyjskiej firmy Greathill, której współwłaścicielem - wraz z Gorelowem - jest Mikołaj Szamałow, regionalny dyrektor w firmie Siemens, odpowiedzialny za sprzedaż sprzętu medycznego, rzecz jasna w Petersburgu.
84 miliony dolarów zysku trafiają do firmy Lanaval, zarejestrowanej w Belize, której jedynymi właścicielami mają być Gorelow i Szamałow. Z tego zaś 48 milionów dolarów otrzymuje amerykańska firma Medea Investments, która swoje konta ma w Liechtensteinie. Jej właścicielem ma być włoski architekt Lanfranco Cirillo, projektujący głównie na potrzeby rosyjskich klientów. Jedno z zamówień, które wykonał, to właśnie rezydencja nad Morzem Czarnym.
Szerokie śledztwo przeprowadzone przez Agencję Reutera wskazuje związki obu biznesmenów z Putinem. Mikołaj Szamałow znał się z nim z Petersburga - jeden z jego synów pracował w departamencie lokalnej administracji jeszcze, gdy kierował nim właśnie obecny prezydent. Obaj panowie znaleźli się również w wąskiej grupie założycieli osiedla Ozero Cooperative, gdzie stanęły luksusowe dacze. Szamałow majątku dorobił się na akcjach banku Rossija, który zaczął rosnąć w siłę po tym, jak w 2000 Putin został po raz pierwszy prezydentem.
Udziałowcem tego banku był - aż do ubiegłego roku - także Dmitrij Gorelow, absolwent wojskowej akademii medycznej, w 2000 roku został przez Putina wyróżniony tytułem "Honorowego lekarza Federacji Rosyjskiej".
Cały artykuł dziennikarzy Agencji Reutera przeczytasz tutaj >>>
Majątek Władimira Putina owiany jest tajemnicą. To, co wiadomo o dobrobycie rosyjskiego prezydenta, oparte jest właściwie na słowach jednego tylko człowieka - politologa Stanisława Biełkowskiego. Stwierdził on w wywiadzie dla "Die Welt" w 2007 roku, że obecny prezydent ma akcje przynajmniej trzech rosyjskich spółek naftowych, w tym Gazpromu. Serwis therichest.com sama tylko kolekcja zegarków Putina warta jest 700 tysięcy dolarów.