Czekało tam na niego kilkadziesiąt osób, wśród nich żona Natalia Pinczuk, która pierwsza poinformowała o tym, że jej mąż, po blisko trzech latach, jest na wolności. Opozycjonista odsiadywał wyrok czterech i pół roku w kolonii karnej.
Szczęśliwy Aleś Bialacki po wyjściu z pociągu relacjonował, że jak zwykle rano szykował się do pracy, kiedy wezwano go do naczelnika kolonii karnej. - Był tam prokurator. Poinformowali mnie o amnestii. Na dokumencie było napisane, że zgodnie z artykułem 6. ustawy o amnestii zostałem zwolniony z nieodbytej części wyroku - powiedział Bialacki. Podziękował też wszystkim, którzy dążyli do jego uwolnienia. Jak powiedział, swoje zwolnienie traktuje jako efekt wysiłku tych wszystkich osób i instytucji.
Bez waszej pomocy nie byłoby mnie na wolności. Międzynarodowe wsparcie, ale też stąd, z Białorusi, doprowadziło do tego, że wypuścili mnie na rok i osiem miesięcy przed odbyciem całego wyroku - mówił wzruszony Aleś Bialacki.
Opozycjonista jest przewodniczącym Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna". 4 sierpnia 2011 roku został aresztowany, a 24 listopada 2011 roku osadzony w więzieniu na cztery i pół roku. Władze chciały w ten sposób uniemożliwić mu dalszą działalność na rzecz obrony praw człowieka. Amnesty International uznała go za więźnia sumienia. Kilka razy był zgłaszany do Pokojowej Nagrody Nobla.
Aleś Bialacki został aresztowany i skazany za używanie prywatnych kont bankowych w Polsce i na Litwie w celu finansowania działalności swojej organizacji na rzecz praw człowieka na Białorusi.