W piątek na południowym wschodzie Turcji odbył się pogrzeb 19-letniej dziewczyny, która jako bojowniczka zginęła w obronie syryjskiego miasta Kobane.
- Była w szkole przez dziewięć lat. Potem pojechała do Afrin (kurdyjski region na północnym zachodzie Aleppo w Syrii), gdzie w ciągu sześciu miesięcy przeszła podstawowe szkolenie. Wróciła z Afrin i wstąpiła do policji, ale zawsze powtarzała: "Chcę dołączyć do bojowników". No to zabrałam ją do nich i powiedziałam im: "Przedstawiam wam moją córkę" - opowiadała jej matka, Fatma Isa Dihap.
Starszy brat dziewczyny, Kemal, przyznaje, że gdy Perwin dostała się na pierwszą linię frontu, walki były bardzo ciężkie. - Czasami łączyliśmy się z nią telefonicznie i błagaliśmy, żeby na siebie uważała. Mówiła: "Nie martwcie się, stawianie oporu to moje życie". A trzy dni później dostaliśmy wiadomość, że Perwin została ranna - opowiada.
19-latka ucierpiała w ataku moździerzowym 6 października. Lekarze walczyli o jej życie bardzo długo - Perwin dwa razy była przewożona do kolejnych, bardziej wyspecjalizowanych szpitali w głębi Turcji. Jej stan jednak pogarszał się. Dwa przed śmiercią nie była już stanie mówić. Zmarła 5 listopada wczesnym rankiem. Została pochowana na cmentarzu przy meczecie w mieście Suruk, gdzie grzebanych jest większość Kurdów poległych w walkach o Kobane.
Perwin Mustafa Dihap, jak wiele innych kobiet i dziewcząt, walczyła w Kobiecych Jednostkach Obronnych. Samo Kobane, leżące przy granicy z Turcją, jest częściowo zajęte i wciąż atakowane przez doskonale uzbrojonych członków Państwa Islamskiego. W ostatnich dniach sytuacja była na tyle trudna, że rząd w Ankarze zgodził się, by do broniących Kobane Kurdów dołączyli członkowie milicji kurdyjskiej, którzy dostarczyli do miasta ciężkie uzbrojenie. Turcja jednak nie godzi się na poważniejsze wzmocnienie Kurdów, obawiając się, że obróci się to przeciwko niej. Kurdowie bowiem walczą o wyodrębnienie własnego państwa m.in. z terytoriów Turcji.