Dość nietypowa wojna informacyjna toczy się na Twitterze. Nietypowa, bo prowadzona na oficjalnych kanałach instytucji dyplomatycznych. Na profilu brytyjskiej ambasady na Ukrainie pojawiła się infografika, opatrzona opisem podanym w trzech językach: ukraińskim, angielskim i rosyjskim. To ironiczny prztyczek w nos Kremla, który oficjalnie zaprzecza, by rosyjskie oddziały i sprzęt wojskowy były wysyłane na wschód Ukrainy.
Infografika przedstawia szkic czołgu z zaznaczonymi charakterystycznymi elementami i komentarzem: Oto poradnik, który pomoże Kremlowi odnaleźć jego własne czołgi. Dołączono również opatrzone datami zdjęcia, na których widać pojazdy. Dodano, że czołgów T-72 BM nie ma na wyposażeniu ukraińskiej armii.
To niepierwszy tego rodzaju wpis. Wcześniej w "trollowanie Rosji" zaangażowało się przedstawicielstwo Kanady w NATO. Na swoim profilu zamieściło prostą wersję mapy wschodniej części Europy i zachodniej Rosji, na której podpisane są jedynie dwa kraje: Rosja i Ukraina, oznaczona napisem "Nierosja". Wszystko opatrzono komentarzem: Geografia może być trudna. Oto poradnik dla rosyjskich żołnierzy, którzy wciąż się gubią i "przypadkiem" docierają na Ukrainę.
Na rosyjską odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Rosyjskie przedstawicielstwo przy NATO zamieściło swoją wersję mapy Ukrainy i okolic, na której zaznaczono Krym już jako rosyjski. Komentarz brzmiał: Pomagamy kanadyjskim kolegom zorientować się w geografii współczesnej Europy.