Wielka Brytania zawsze była dumna ze swoich globalnych relacji. Zawsze byliśmy europejską potęgą i zawsze będziemy - mówił Cameron, apelując do brytyjskiej dumy narodowej i odpowiedzialności za pokój w Europie. - Zanim dołączyliśmy do Unii Europejskiej, nasza siła na świecie malała - przypomniał, dodając, że członkostwo we Wspólnocie "zwiększyło wpływy" Wielkiej Brytanii.
Cameron podkreślił, że jego kraj miał decydujący wpływ na przyjęcie unijnych sankcji przeciwko Rosji po jej interwencji na Ukrainie, a także odegrał znaczącą rolę w negocjacjach rozbrojeniowych z Iranem oraz rozwiązywaniu kryzysu związanego z epidemią wirusa ebola. - Gdybyśmy byli poza Unią Europejską, nie mielibyśmy siły, aby wpływać na decyzje UE w ten sposób. W efekcie zmniejszylibyśmy nasze wpływy w wyniku naszej własnej decyzji - ostrzegł.
Wskazując na zagrożenia związane z agresywną polityką Rosji i pamięć o niedawnych wojnach na Bałkanach, Cameron przestrzegł przed założeniem, że europejski pokój jest dany raz na zawsze.
Jak przypomniał, dwoma najważniejszymi priorytetami W. Brytanii we Wspólnocie było "rozszerzenie wspólnego rynku i przyjęcie dawnych państw komunistycznych do Unii Europejskiej". Podkreślił, że rozszerzenie ustabilizowało sytuację na kontynencie europejskim i podniosło poziom bezpieczeństwa. - Czy bez cienia wątpliwości możemy być pewni, że pokój i stabilność naszego kontynentu są zapewnione? Czy (wyjście z UE) jest warte tego ryzyka? Nie spieszyłbym się nadmiernie z przyjmowaniem takiego założenia - ocenił.
Wspominając rosnące zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego, Cameron przytoczył słowa historyka Nialla Fergusona, że "sieć najlepiej zwalcza się inną siecią"; podkreślił przy tym znaczenie UE w budowaniu bezpieczeństwa na kontynencie i w jego bezpośrednim otoczeniu. - Pozostając członkiem Wspólnoty będziemy silniejsi, bezpieczniejsi i zamożniejsi - zapewniał, odwołując się do głównego sloganu kampanii za dalszym członkostwem.
Poniedziałkowe wystąpienie brytyjskiego premiera zwiastuje przeniesienie akcentu w kampanii przed czerwcowym referendum z tematów ekonomicznych na kwestie bezpieczeństwa i stabilności Wielkiej Brytanii i Europy.
Szef brytyjskiego MSZ Philip Hammond - niegdyś uważany za jednego z najbardziej eurosceptycznych członków rządu, który opowiedział się za dalszym członkostwem kraju we Wspólnocie - powiedział w poniedziałek w wywiadzie radiowym, że w żadnym z państw, które odwiedził, nie usłyszał, iż Wielka Brytania byłaby bardziej wpływowym, ważniejszym partnerem będąc poza Unią Europejską.