Cameron jest po południu spodziewany w tej niewielkiej brytyjskiej enklawie, do której Hiszpania od lat rości sobie prawa. Jest ona strategicznie położona między Europą a Afryką, przy wejściu do Morza Śródziemnego.
Ma to być pierwsza od 1968 roku wizyta szefa brytyjskiego rządu na Gibraltarze. Cameron ma tam przekonywać 33 tys. brytyjskich obywateli do głosowania w referendum 23 czerwca za pozostaniem w Unii Europejskiej. Argumentem jest to, że w przypadku Brexitu Gibraltar przestałby być częścią UE, a zatem jego mieszkańcom trudniej byłoby jeździć do Hiszpanii; zostaliby też odcięci od wspólnego unijnego rynku.
Rządowi nie podoba się to, że pan Cameron udaje się na Gibraltar - powiedział rano pełniący obowiązki szefa rządu Rajoy w wywiadzie radiowym. - Kampania (na temat Brexitu) powinna się toczyć w Wielkiej Brytanii, a nie na Gibraltarze.
Hiszpania zawsze uważała, że Gibraltar stanowi część naszego terytorium. Dla Hiszpanii Gibraltar wciąż będzie hiszpański, niezależnie, czy nastąpi Brexit czy też nie - podkreślił premier.
AFP pisze, że zdecydowana większość mieszkańców Gibraltaru, który obecnie utrzymuje się głównie z turystyki, jest przeciwna wyjściu z UE, choć jednocześnie pragną oni pozostać obywatelami brytyjskimi.
Gibraltar stał się brytyjską kolonią na mocy traktatu z Utrechtu z 1713 roku, po jego zajęciu przez wojska angielskie w toku tzw. wojny o sukcesję hiszpańską.
Dwa sondaże opublikowane w czwartek, tydzień przed referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, wskazują na zwycięstwo zwolenników Brexitu.