Wznowienie ewakuacji potwierdził obecny na miejscu przedstawiciel ONZ, który poinformował, że autokary wyruszyły z Aleppo do enklawy kontrolowanej przez rebeliantów w pobliżu miasta o godz. 23 czasu lokalnego (godz. 22 w Polsce).
Konwój był przetrzymywany przez kilka godzin przez siły prorządowe. Został zablokowany w bliskiej odległości od zjazdu z autostrady Ramousah do dzielnicy Aleppo, którą kontrolują rebelianci. Nie udało się mu tam wjechać – pisze agencja Reutera.
Wcześniej w niedzielę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podawało, że ewakuacja ludzi ze wschodniego Aleppo została wstrzymana "do odwołania".
Wstrzymano również ewakuację z dwóch szyickich miejscowości w prowincji Idlib, o którą zabiegały siły prorządowe. "Operacja została odłożona z powodu braku gwarancji bezpieczeństwa dla ludzi, którzy mieli być wywiezieni z dwóch miejscowości: Al-Fuaa i Kefraja" - powiedział szef Obserwatorium Rami Abdel Rahman. Wyjaśnił, że wstrzymanie operacji było związane z atakiem uzbrojonych mężczyzn na ok. 20 autobusów, które wysłano do ewakuacji.
Siły prorządowe miały zgodzić się na ewakuację wschodniego Aleppo w zamian za ewakuację dwóch szyickich miejscowości. Ewakuowani mieli zostać też ludzie z miejscowości Zabadani i Madaja, które leżą w prowincji Damaszek i są otoczone przez siły reżimu.
Jak donosiła w niedzielę telewizja al-Manar, sprzymierzona z libańskim Hezbollahem, będącym sojusznikiem Damaszku, tuż po ogłoszeniu najnowszego porozumienia niektóre autobusy i pojazdy Czerwonego Półksiężyca dotarły do bram Al-Fuaa i Kefrai. Jednak w drodze do tych miejscowości pięć autobusów zostało zaatakowanych i podpalonych. To spowodowało wstrzymanie ewakuacji.
Według specjalnego wysłannika ONZ do Syrii Staffana de Mistury w dzielnicach rebelianckich Aleppo wciąż przebywa ok. 40 tys. cywilów i od 1,5 tys. do 5 tys. bojowników z ich rodzinami.