"NYT" napisał, że o takim zamiarze prezydenta Comey poinformował już swoich współpracowników. Dziennik zauważa, że oszczędzi to Trumpowi kłopotu z szukaniem następcy na to kluczowe stanowisko w organach ścigania USA.

Reklama

Comey jest Republikaninem, a na czele FBI stoi od nominacji z rąk Baracka Obamy w 2013 roku. Stał się obiektem zaciekłej krytyki ze strony Demokratów, gdy 11 dni przed wyborami prezydenckimi 8 listopada ub. roku ogłosił, że FBI bada dodatkowe emaile związane z wykorzystywaniem przez kandydatkę Demokratów Hillary Clinton prywatnego serwera poczty elektronicznej w czasach, gdy była sekretarzem stanu USA (2009-13).

Dwa dni przed wyborami Comey ogłosił, że sprawdzenie nowych emaili nie zmieniło oceny, do jakiej FBI doszła już wcześniej: że nie ma podstaw do postawienia Clinton jakichkolwiek zarzutów karnych. Nie naprawiło to jednak politycznych szkód, jakich doznała kandydatura Clinton.

Cztery dni po wyborach na zamkniętym spotkaniu z donatorami Clinton zarzuciła Comeyowi, że przyczynił się do jej porażki. Skarżyła się, że jej rywal Donald Trump kandydujący z ramienia Republikanów wykorzystał słowa szefa FBI o e-mailach do atakowania jej w ostatniej fazie kampanii wyborczej.

W trakcie kampanii Trump ostro krytykował ministerstwo sprawiedliwości za to, że nie postawiło Clinton zarzutów karnych w związku z korzystaniem przez nią z prywatnego serwera do służbowych e-maili.

Tymczasem "New York Times" przypomniał we wtorek, że kierowana przez Comeya FBI wraz z CIA i innymi amerykańskimi agendami rządowymi bada zapisy podsłuchanych rozmów i powiązania biznesowe między byłymi i obecnymi współpracownikami Trumpa a władzami Rosji. Śledztwo dotyczy byłego szefa kampanii Paula Manaforta, biznesmena i byłego doradcy ds. polityki zagranicznej Cartera Page'a oraz republikańskiego lobbysty i konsultanta politycznego Rogera Stone'a.

Reklama

Reuters odnotowuje, że podczas sobotniego przyjęcia w Białym Domu Trump serdecznie uścisnął dłoń Comeya, a także poklepał go po plecach.

Szef FBI jest mianowany na 10-letnią kadencję, ale może być zwolniony przez prezydenta w dowolnym momencie.