"Waszyngton oszołomiony zwolnieniem w czasie, gdy Biuro prowadzi śledztwo w sprawie powiązań sztabu Trumpa z Rosją" - wybija w środę brytyjska gazeta. Biały Dom poinformował, że Donald Trump podjął tę decyzję po namowach ze strony prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa oraz jego zastępcy Roda Rosensteina. Trump napisał w liście do Jamesa Comeya, że "docenia fakt", iż "trzykrotnie poinformował go przy różnych okazjach", że on sam osobiście "nie jest przedmiotem dochodzenia w sprawie związków jego sztabu wyborczego z przedstawicielami Kremla".
"To zwolnienie to ostatni z serii sensacyjnych epizodów, które wywołują pytania o to, co mogło łączyć Trumpa i jego sztabowych doradców z Rosją. Nastąpiło ono w przeddzień wizyty w Waszyngtonie ministra spraw zagranicznych Władimira Putina, Siergieja Ławrowa, który w środę ma się spotkać z Trumpem" - podkreśla gazeta.
"FT" przypomina również, że w marcu Comey ujawnił, iż FBI bada powiązania miedzy członkami sztabu Trumpa a przedstawicielami władz Rosji. "Ani FBI, ani ministerstwo sprawiedliwości, któremu podlega Biuro, publicznie nie oświadczyło, że Trump nie jest objęty śledztwem" - zaznacza.
Demokratyczny Senator Chuck Schumer zaapelował o powołanie specjalnego prokuratora, który kontynuowałby rosyjskie śledztwo, podkreślając, że w przeciwnym razie mogłoby pojawić się jeszcze więcej spekulacji na temat prób zatajenia sprawy. "FT" zauważa, że do zwolnienia Comeya doszło niecałe trzy miesiące po usunięciu Michaela Flynna ze stanowiska prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. FBI prowadzi śledztwo w sprawie Flynna, który zataił przed przedstawicielami Białego Domu charakter swoich rozmów telefonicznych z rosyjskim ambasadorem w okresie po wyborach.
Pod koniec stycznia Trump zwolnił także p.o. prokuratora generalnego Sally Yates za odmowę obrony w sądach jego kontrowersyjnego dekretu imigracyjnego. Yates zeznała w tym tygodniu, że kilka dni wcześniej powiedziała urzędnikom z Białego Domu, iż uważa, że Flynn może być szantażowany przez Rosję. W marcu Trump domagał się też rezygnacji 46 prokuratorów.
Comey, Republikanin powołany przez poprzednika Trumpa, Baracka Obamę, cieszył się świetną reputacją do 2016 roku. Wówczas kontrowersje wywołał sposób prowadzenia przez niego śledztwa w sprawie używania przez demokratyczną kandydatkę na prezydenta Hillary Clinton prywatnego serwera w korespondencji mailowej obejmującej poufne materiały rządowe.
W ub. tygodniu Clinton obarczyła Comeya winą za swoją przegraną, twierdząc, że ujawnienie przez niego tuż przed wyborami prezydenckimi, że wznowił śledztwo dotyczące wykorzystania serwera kosztowało ją prezydenturę. "FT" przypomina, że kontrowersje rozpoczęły się w lipcu 2016 roku wraz z ogłoszeniem przez Comeya na specjalnej konferencji prasowej, że nie zaleci oskarżenie Clinton. Był krytykowany za ten krok i zarzucono mu, iż złamał zasadę niekomentowania przez FBI śledztw.
Od tego czasu "Trump na przemian chwalił i krytykował szefa FBI, w zależności od tego, czy jego działania wydawały się pomagać prezydentowi czy też mu szkodzić" - dodaje "FT".